Podkamień koło Brodów

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Nawigacja

Aktualnie online

-> Gości online: 19

-> Użytkowników online: 0

-> Łącznie użytkowników: 615
-> Najnowszy użytkownik: kahu

Ostatnio Widziani

JakubWezyk
1 dzień
Marichka
3 dni
harry harry
5 dni
swietojanski
1 tydzień
Kania2025
2 tygodni

Statystyki

Zdjęć w galerii: 1759
Artykułów: 379
Newsów: 253
Komentarzy: 1437
Postów na forum: 899
Użytkowników: 616

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

05-03-2020 05:38
Album: Dokumenty. Ciekawe skany "podkamienieckich" dok. W. Bieżana: tutaj.

11-05-2013 15:04
Dzięki dostępowi do ksiąg udało się rozpoznać nagrobek Małgorzaty Piątkowskiej oraz Jana i Anny Pleszczuk, Wandy Szymborskiej i Antoniny Szmigielskiej.

20-08-2012 13:21
Indeksy uzupełnione zostały o śluby osób o nazwiskach na literę "T" z lat 1785-1942

09-08-2012 16:26
Uzupełniłem o kolejną notkę z gazety artykuł "O Podkamieniu w prasie"

29-07-2012 12:58
Poprawiłem plan cmentarza - szkoda, że nikt nie zwrócił mi uwagi na błędy na tej stronie.

14-06-2012 14:16
Dzień dobry. Mam naimię Serhij. Jestem z Ukrainy. Na tej stronie internetowej w Liście zamordowanych w Podkamieniu w klasztorze osób znalazłem informację o bracie mojego pra-pradziadka Andrzeja Juzwy.

18-03-2012 20:59
Wizualnie poprawiłem plan Podkamienia: http://www.podkam.
..?page_id=9

24-02-2012 18:50
Przybyło kilka wierszy w dziale "Wiersze i proza".

01-03-2010 18:37
Wzorem strony http://www.olejow.
pl
będę zamieszczał genealogie rodów z Podkamienia, (dostęp dla grupy "Genealogia". Aby przynależeć należy wyrazić taka chęć

01-02-2010 23:22
Poprawiłem trochę listę pomordowanych - ułożona została wg miejsca mordu.

Ankieta


Pamiętaj - Ty też możesz pomóc!!
Wypełnij i wyślij ankietę dot. pomordowanych.
ANKIETA

Stowarzyszenie


A czy Ty zapisałeś/-aś się już do Stowarzyszenia Kresowego Podkamień?
DEKLARACJA

Ankieta

Chciałbym/Chciałabym w najbliższym czasie odwiedzić Podkamień i okolice

TAK
TAK
94% [17 głosów]

NIE
NIE
6% [1 głos]

Ogółem głosów: 18
Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Rozpoczęto: 05/07/2021 13:23

Archiwum ankiet

Identyfikacja


Identyfikacja osób

Genealogia


Genealogia Podkamienia

Księgi metrykalne


Księgi metrykalne

I Kataster


Kataster józefiński

II Kataster


Kataster franciszkański

Ostatnie komentarze



Top komentatorzy

Ostatnie zdjęcia

Newsletter

Aby móc otrzymywać e-maile z Podkamień koło Brodów musisz się zarejestrować.

Warto tam zajrzeć

Nawigacja

Podkamień - w‎ ‎dwóchsetletnią‎ ‎rocznicę‎ ‎koronacji

O. JACEK WORONIECKI

DOMINIKANIN

 

PODKAMIEŃ

W‎ ‎DWÓCHSETLETNIĄ‎ ‎ROCZNICĘ‎ ‎KORONACJI

CUDOWNEGO‎ ‎OBRAZU‎ ‎NAJŚWIĘTSZEJ

MARJI‎ ‎PANNY.

 

LWÓW

WYDAWNICTWO‎ ‎I‎ ‎NAKŁAD‎ ‎O.‎ ‎O.‎ ‎DOMINIKANÓW

Z‎ ‎PODKAM1ENIA

1927.

 

 

 

Jego‎ ‎Ekscelencji‎ ‎Najprzewielebniejszomu

KSIĘDZU

DR.‎ ‎BOLESŁAWOWI‎ ‎TWARDOWSKIEMU

Arcybiskupowi‎ ‎Metropolicie‎ ‎Lwowskiemu‎ ‎obrz.‎ ‎łac.

Koronatorowi‎ ‎cudownego‎ ‎obrazu

Matki‎ ‎Boskiej‎ ‎Różańcowej

w‎ ‎Podkamieniu

w‎ ‎hołdzie‎ ‎czci‎ ‎synowskiej

składa

AUTOR.

 

Dwieście‎ ‎lat‎ ‎mija‎ ‎od‎ ‎chwili,‎ ‎kiedy‎ ‎w‎ ‎przygasających‎ ‎blaskach‎ ‎świetnych‎ ‎naszych‎ ‎dziejów dopełniono‎ ‎uroczystej‎ ‎koronacji‎ ‎cudownego‎ ‎obrazu‎ ‎Najświętszej‎ ‎Marji‎ ‎Panny,‎ ‎czczonego‎ ‎na Górze‎ ‎Różańcowej‎ ‎w‎ ‎Podkamieniu.‎ ‎W‎ ‎ciągu tych‎ ‎dwóch‎ ‎wieków‎ ‎Ojczyzna‎ ‎nasza‎ ‎ciężkie‎ ‎przechodziła‎ ‎koleje:‎ ‎poniżona,‎ ‎rozczłonkowana,‎ ‎wymazana‎ ‎z‎ ‎listy‎ ‎państw‎ ‎niezależnych,‎ ‎żyła‎ ‎ona jednak‎ ‎w‎ ‎duszach‎ ‎swych‎ ‎dzieci,‎ ‎podtrzymywana ich‎ ‎potężnem‎ ‎pragnieniem‎ ‎utrzymania‎ ‎jej‎ ‎przy życiu,‎ ‎przetrzymania‎ ‎ciężkich‎ ‎lat‎ ‎i‎ ‎doczekania się‎ ‎swobody.‎ ‎To‎ ‎stale‎ ‎napięcie‎ ‎woli‎ ‎kilku‎ ‎pokoleń,‎ ‎to,‎ ‎co‎ ‎Niemcy‎ ‎zwą‎ ‎„der‎ ‎Wille‎ ‎zur‎ ‎Macht", było‎ ‎źródłem‎ ‎naszego‎ ‎odrodzenia‎ ‎i‎ ‎ono‎ ‎to‎ ‎nadaje‎ ‎niemałą‎ ‎świetność‎ ‎wewnętrzną‎ ‎szarymi‎ ‎smutnym‎ ‎na zewnątrz‎ ‎naszym‎ ‎dziejom‎ ‎porozbiorowym.

Ale‎ ‎ta‎ ‎mocna‎ ‎i‎ ‎wytrwała‎ ‎wola‎ ‎potęgi‎ ‎nie z‎ ‎przyrodzonych‎ ‎tylko‎ ‎tryskała‎ ‎źródeł.‎ ‎Praźródłem‎ ‎jej‎ ‎była‎ ‎święta‎ ‎wiara‎ ‎katolicka,‎ ‎którą i‎ ‎w‎ ‎okresie‎ ‎niewoli‎ ‎przechowaliśmy‎ ‎w‎ ‎głębi dusz,‎ ‎choć‎ ‎nieraz‎ ‎starano‎ ‎się‎ ‎nam‎ ‎ją‎ ‎wyrwać razem‎ ‎z‎ ‎tradycją‎ ‎narodową.‎ ‎Ona‎ ‎to‎ ‎dawała‎ ‎nam ufność‎ ‎i‎ ‎wiarę‎ ‎w‎ ‎lepszą‎ ‎przyszłość,‎ ‎ona‎ ‎zachęcała‎ ‎do‎ ‎wytrwania,‎ ‎przypominając,‎ ‎że‎ ‎i‎ ‎cierpienia‎ ‎można‎ ‎obrócić‎ ‎na‎ ‎dobro‎ ‎ojczyzny,‎ ‎gdy‎ ‎się w‎ ‎nich‎ ‎widzi‎ ‎źródło‎ ‎odkupinnia‎ ‎i‎ ‎zadośćuczynienia.

Wierność‎ ‎naszą‎ ‎Kościołowi‎ ‎w‎ ‎szczególny sposób‎ ‎opromieniało‎ ‎to‎ ‎serdeczne‎ ‎przywiązanie, które‎ ‎naród‎ ‎nasz‎ ‎od‎ ‎wieków‎ ‎żywił‎ ‎dla‎ ‎Matki Zbawiciela‎ ‎i‎ ‎które‎ ‎w‎ ‎okresie‎ ‎rozbiorów‎ ‎tak‎ ‎wybitnie‎ ‎się‎ ‎przyczyniło‎ ‎do‎ ‎utrzymania‎ ‎jedności duchowej‎ ‎rozczłonkowanej‎ ‎ojczyzny.‎ ‎Ta,‎ ‎którą kiedyś‎ ‎w‎ ‎groźnej‎ ‎dla‎ ‎Rzeczypospolitej‎ ‎chwili‎ ‎król Jan‎ ‎Kazimierz‎ ‎ogłosił‎ ‎królową‎ ‎korony‎ ‎polskiej, w‎ ‎okresie‎ ‎upadku‎ ‎stała‎ ‎się‎ ‎niemal‎ ‎jedynym symbolem‎ ‎jej‎ ‎jedności,‎ ‎świadcząc‎ ‎przed‎ ‎światem, że‎ ‎jest‎ ‎gdzieś‎ ‎ukryte‎ ‎w‎ ‎duszach‎ ‎królestwo‎ ‎polskie,‎ ‎skoro‎ ‎ona‎ ‎jest‎ ‎jego‎ ‎królową.

To‎ ‎też‎ ‎nic‎ ‎dziwnego,‎ ‎że‎ ‎z‎ ‎chwilą‎ ‎zmartwychwstania‎ ‎ojczyzny,‎ ‎serce‎ ‎całej‎ ‎Polski‎ ‎zwróciło‎ ‎się do‎ ‎Tej,‎ ‎która‎ ‎w‎ ‎najgorszych‎ ‎latach‎ ‎broniła‎ ‎przed światem‎ ‎jej‎ ‎jedności‎ ‎i‎ ‎która‎ ‎w‎ ‎strasznych‎ ‎zmaganiach‎ ‎z‎ ‎bolszewikami‎ ‎dała‎ ‎jej‎ ‎jeszcze‎ ‎jeden dowód‎ ‎swej‎ ‎przemożnej‎ ‎opieki.‎ ‎Po‎ ‎wręczeniu Jej‎ ‎berła‎ ‎na‎ ‎Jasnej‎ ‎Górze‎ ‎w‎ ‎Częstochowie‎ ‎przyszła‎ ‎koronacja‎ ‎w‎ ‎Wilnie‎ ‎u‎ ‎Ostrej‎ ‎Bramy‎ ‎i‎ ‎wnet potem‎ ‎obchód‎ ‎dwóchsetlecia‎ ‎koronacji‎ ‎na‎ ‎Górze‎ ‎Różańcowej‎ ‎w‎ ‎Podkamieniu,‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎przyozdobieniem‎ ‎cudownego‎ ‎obrazu‎ ‎nowemi‎ ‎koronami.‎ ‎Na‎ ‎trzech‎ ‎krańcach‎ ‎Rzeczypospolitej w‎ ‎trzech‎ ‎twierdzach‎ ‎duchowych,‎ ‎broniących‎ ‎jej granic,‎ ‎wzniesiono‎ ‎znowu‎ ‎sztandar‎ ‎Marji,‎ ‎aby powiewał‎ ‎nad‎ ‎krajem‎ ‎i‎ ‎wciąż‎ ‎zwracał‎ ‎do‎ ‎siebie nasze‎ ‎oczy. I‎ ‎te‎ ‎słów‎ ‎kilka,‎ ‎które‎ ‎Podkamieniowi‎ ‎poświęcamy,‎ ‎nie‎ ‎co‎ ‎innego‎ ‎mają‎ ‎na‎ ‎celu,‎ ‎jak utrwalić‎ ‎w‎ ‎sercach‎ ‎tych,‎ ‎którzy‎ ‎odwiedzą‎ ‎Górę Różańcową,‎ ‎miłość‎ ‎i‎ ‎przywiązanie‎ ‎do‎ ‎Marji‎ ‎przez przypomnienie‎ ‎łask,‎ ‎tu‎ ‎za‎ ‎Jej‎ ‎wstawiennictwem okazanych.‎ ‎Wielka‎ ‎wojna‎ ‎zniszczyła‎ ‎archiwum klasztorne‎ ‎i‎ ‎liczne‎ ‎akta,‎ ‎świadczące‎ ‎o‎ ‎panowaniu Marji‎ ‎na‎ ‎tem‎ ‎wzgórzu,‎ ‎przepadły‎ ‎na‎ ‎zawsze.‎ ‎Zostało‎ ‎jednak‎ ‎parę‎ ‎cennych‎ ‎dzieł‎ ‎drukowanych, w‎ ‎szczególności‎ „Dzieje‎ ‎Podkamienia” ‎O.‎ ‎Barącza‎ ‎i‎ ‎pięknie‎ ‎ilustrowane‎ ‎„Dzieje‎ ‎Cudownego Obrazu‎ ‎Podkamieńskiego” ‎O.‎ ‎Żukiewicza.‎ ‎Z‎ ‎nich to‎ ‎wysnute‎ ‎jest‎ ‎niniejsze‎ ‎krótkie‎ ‎opowiadanie, które‎ ‎swemi‎ ‎niewielkiemi‎ ‎rozmiarami‎ ‎każdego pątnika‎ ‎powinno‎ ‎zachęcić‎ ‎do‎ ‎przeczytania i‎ ‎wzbudzić‎ ‎w‎ ‎jego‎ ‎sercu‎ ‎coraz‎ ‎większą‎ ‎miłość do‎ ‎tej‎ ‎Matki,‎ ‎której‎ ‎opieki‎ ‎nieraz‎ ‎już‎ ‎zapewne w‎ ‎swem‎ ‎życiu‎ ‎doznał.

*‎ ‎*

Jak‎ ‎w‎ ‎dziejach‎ ‎pojedynczego‎ ‎człowieka‎ ‎przeżycia‎ ‎pierwszych‎ ‎lat‎ ‎dzieciństwa‎ ‎pokrywa‎ ‎jakby pewna‎ ‎mgła,‎ ‎w‎ ‎której‎ ‎jedne‎ ‎zdarzenia‎ ‎znikają w‎ ‎pamięci,‎ ‎podczas‎ ‎gdy‎ ‎inne‎ ‎utrwalają‎ ‎się‎ ‎i‎ ‎nawet‎ ‎zostają‎ ‎wyolbrzymione‎ ‎przez‎ ‎młodzieńczą wyobraźnię,‎ ‎-‎ ‎tak‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎dziejach‎ ‎wielu‎ ‎instytucji ludzkich,‎ ‎ba‎ ‎nawet‎ ‎całych‎ ‎narodów,‎ ‎nieraz‎ ‎możemy‎ ‎dostrzec‎ ‎pewien‎ ‎okres‎ ‎legendarny,‎ ‎w‎ ‎którym‎ ‎we‎ ‎mgle‎ ‎przeszłości‎ ‎zarysowują‎ ‎się‎ ‎zdarzenia‎ ‎niedające‎ ‎się‎ ‎historycznie‎ ‎stwierdzić. Śmiesznem‎ ‎byłoby‎ ‎odrzucać‎ ‎to‎ ‎wszystko‎ ‎w‎ ‎czambuł,‎ ‎dlatego‎ ‎tylko,‎ ‎że‎ ‎brak‎ ‎dokumentów‎ ‎historycznych‎!‎ ‎Coś‎ ‎tam‎ ‎się‎ ‎dziać‎ ‎musiało,‎ ‎nim‎ ‎powstały‎ ‎pierwsze‎ ‎dowody,‎ ‎które‎ ‎do‎ ‎dziś‎ ‎dnia‎ ‎przetrwały,‎ ‎nic‎ ‎przeto‎ ‎dziwnego,‎ ‎że‎ ‎pewne‎ ‎zdarzenia tych‎ ‎zamierzchłych‎ ‎czasów‎ ‎przechowały‎ ‎się w‎ ‎pamięci‎ ‎pokoleń‎ ‎i‎ ‎w‎ ‎nieco‎ ‎zmienionej‎ ‎może postaci‎ ‎dożyły‎ ‎aż‎ ‎do‎ ‎naszych.

I‎ ‎Góra‎ ‎Różańcowa,‎ ‎na‎ ‎której‎ ‎miała‎ ‎kiedyś zasłynąć‎ ‎cudami‎ ‎Matka‎ ‎Zbawiciela‎ ‎ma‎ ‎też‎ ‎swe dzieje‎ ‎legendarne,‎ ‎nim‎ ‎wreszcie‎ ‎w‎ ‎drugiej‎ ‎połowie‎ ‎XV‎ ‎w.‎ ‎wchodzi‎ ‎do‎ ‎dziejów‎ ‎naszego‎ ‎życia chrześcijańskiego‎ ‎na‎ ‎zasadzie‎ ‎niezbitych‎ ‎danych historycznych.‎ ‎I‎ ‎nic‎ ‎w‎ ‎tem ‎nieprawdopodobnego niema,‎ ‎że‎ ‎na‎ ‎tych‎ ‎wyżynach,‎ ‎będących‎ ‎rozdziałem‎ ‎wód‎ ‎morza‎ ‎czarnego‎ ‎i‎ ‎bałtyckiego,‎ ‎wzdłuż których‎ ‎szedł‎ ‎trakt‎ ‎handlowy‎ ‎z‎ ‎Małopolski‎ ‎i‎ ‎Rusi Czerwonej‎ ‎na‎ ‎wschód‎ ‎do‎ ‎Kijowa,‎ ‎rozegrały‎ ‎się te‎ ‎sceny‎ ‎tak‎ ‎częste‎ ‎na‎ ‎rubieżach‎ ‎cywilizacji chrześcijańskiej.

Opowiadania‎ ‎legendarne‎ ‎zebrane‎ ‎w‎ ‎XVI i‎ ‎XVII‎ ‎w.‎ ‎przez‎ ‎historiografów‎ ‎Dominikańskich mówią,‎ ‎że‎ ‎już‎ ‎w‎ ‎XIII‎ ‎w.‎ ‎wzgórze,‎ ‎na‎ ‎którem‎ ‎się dziś‎ ‎wznosi‎ ‎Klasztor‎ ‎Podkamieński,‎ ‎widywało biały‎ ‎habit‎ ‎Dominikański‎ ‎i‎ ‎że‎ ‎już‎ ‎wtedy‎ ‎został on‎ ‎tam‎ ‎zroszony‎ ‎krwią‎ ‎kilkunastu‎ ‎zakonników, którzy‎ ‎wraz‎ ‎ze‎ ‎swym‎ ‎przeorem‎ ‎O.‎ ‎Urbanem‎ ‎na czele‎ ‎zostali‎ ‎zamordowani‎ ‎w‎ ‎czasie‎ ‎jednego z‎ ‎najazdów‎ ‎tatarskich,‎ ‎jakoby‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1245. Historyczne‎ ‎dzieje‎ ‎Podkamienia‎ ‎i‎ ‎związanej‎ ‎nim‎ ‎nierozłącznie‎ ‎dzieje‎ ‎Klasztoru‎ ‎Dominikąńskiego,‎ ‎a‎ ‎także‎ ‎i‎ ‎łask,‎ ‎jakie‎ ‎zeń‎ ‎Marja‎ ‎przez wieki‎ ‎całe‎ ‎miała‎ ‎odtąd‎ ‎rozlewać,‎ ‎zaczynają‎ ‎się dopiero‎ ‎w‎ ‎XV‎ ‎w.‎ ‎Oto‎ ‎dziedzic‎ ‎rozległych‎ ‎włości w‎ ‎tych‎ ‎stronach‎ ‎Piotr‎ ‎z‎ ‎Zabokruk‎ ‎Cebrowski funduje‎ ‎u‎ ‎stóp‎ ‎wzgórza,‎ ‎na‎ ‎którego‎ ‎zboczu‎ ‎sterczy‎ ‎wyrastający‎ ‎z‎ ‎ziemi‎ ‎wielki‎ ‎głaz,‎ ‎osadę,‎ ‎która otrzymuje‎ ‎nazwę‎ ‎Podkamień,‎ ‎zaś‎ ‎na‎ ‎samem wzgórzu‎ ‎buduje‎ ‎sobie‎ ‎zamek.‎ ‎Chcąc‎ ‎zaś‎ ‎zapewnić‎ ‎mieszkańcom‎ ‎nowej‎ ‎osady‎ ‎opiekę‎ ‎duchową i‎ ‎wiedząc‎ ‎zapewne,‎ ‎że‎ ‎już‎ ‎dawniej‎ ‎Dominikanie w‎ ‎tych‎ ‎stronach‎ ‎pracowali,‎ ‎zwraca‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎nich o‎ ‎objęcie‎ ‎duszpasterstwa‎ ‎w‎ ‎Podkamieniu‎ ‎i‎ ‎funduje‎ ‎im‎ ‎Klasztor.

Ma‎ ‎to‎ ‎miejsce‎ ‎w‎ ‎1464‎ ‎roku:‎ ‎oto‎ ‎na‎ ‎święto Wniebowzięcia‎ ‎Najświętszej‎ ‎Marji‎ ‎Panny‎ ‎przybywa‎ ‎do‎ ‎Podkamienia‎ ‎sam‎ ‎Arcybiskup‎ ‎Lwowski‎ ‎słynny‎ ‎humanista‎ ‎Grzegorz‎ ‎z‎ ‎Sanoka‎ ‎i‎ ‎wprowadza‎ ‎Dominikanów‎ ‎do‎ ‎ich‎ ‎nowej‎ ‎siedziby. Kościół‎ ‎zostaje‎ ‎poświęcony‎ ‎Wniebowzięciu‎ ‎N. Marji‎ ‎Panny‎ ‎jako‎ ‎zaś‎ ‎drugorzędny‎ ‎tytuł‎ ‎otrzymuje‎ ‎wezwanie‎ ‎Krzyża‎ ‎Św.,‎ ‎Św.‎ ‎Św.‎ ‎Apostołów Piotra‎ ‎i‎ ‎Pawła‎ ‎i‎ ‎Wszystkich‎ ‎Świętych.‎ ‎Nazajutrz sporządzony‎ ‎został‎ ‎akt,‎ ‎mocą‎ ‎którego‎ ‎fundator zapisywał‎ ‎na‎ ‎wieczne‎ ‎czasy‎ ‎Klasztorowi‎ ‎dobra Popowce‎ ‎i‎ ‎Niemiacz‎ ‎i‎ ‎zapewniał‎ ‎mu‎ ‎różne‎ ‎inne dochody‎ ‎i‎ ‎korzyści.

Zacny‎ ‎rycerz‎ ‎chciał‎ ‎jednak‎ ‎zapewnić‎ ‎nowej fundacji‎ ‎i‎ ‎dobra‎ ‎duchowe‎ ‎i‎ ‎udawszy‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎1475 roku‎ ‎do‎ ‎Rzymu,‎ ‎uzyskał‎ ‎dla‎ ‎wszystkich‎ ‎wiernych,‎ ‎którzyby‎ ‎nawiedzili‎ ‎w‎ ‎pewne‎ ‎uroczystości Kościół‎ ‎w‎ ‎Podkamieniu,‎ ‎sto‎ ‎dni‎ ‎odpustu,‎ ‎do czego‎ ‎Arcybiskup‎ ‎Grzegorz‎ ‎dodał‎ ‎ze‎ ‎swej‎ ‎strony jeszcze‎ ‎dni‎ ‎czterdzieści.‎ ‎Organizacja‎ ‎życia‎ ‎klasztornego‎ ‎i‎ ‎budowa‎ ‎gmachów‎ ‎musiała‎ ‎też‎ ‎raźno postępować‎ ‎naprzód,‎ ‎skoro‎ ‎już‎ ‎w‎ ‎1477‎ ‎r.‎ ‎Kapituła‎ ‎polskiej‎ ‎prowincji,‎ ‎odbywająca‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎Sandomierzu,‎ ‎przyjmuje‎ ‎i‎ ‎wciela‎ ‎nową‎ ‎fundację‎ ‎jako konwent‎ ‎formalny‎ ‎na‎ ‎listę‎ ‎swych‎ ‎siedzib.

Niedługo‎ ‎trwał‎ ‎jednak‎ ‎ten‎ ‎pierwszy‎ ‎okres pomyślnego‎ ‎rozwoju‎ ‎klasztoru‎ ‎podkamieńskiego. Niepokój‎ ‎od‎ ‎wschodniej‎ ‎ściany‎ ‎wciąż‎ ‎wystawiał nasze‎ ‎rubieże‎ ‎na‎ ‎tatarskie‎ ‎zagony,‎ ‎które‎ ‎tylko zgliszcza‎ ‎po‎ ‎sobie‎ ‎zostawiały.‎ ‎Jeden‎ ‎z‎ ‎takich najazdów‎ ‎w‎ ‎1519‎ ‎r.‎ ‎nie‎ ‎oszczędził‎ ‎i‎ ‎Podkamienia,‎ ‎burząc‎ ‎nowopostawiony‎ ‎Klasztor,‎ ‎a‎ ‎chciwość ludzka‎ ‎dopełniła‎ ‎reszty:‎ ‎oto‎ ‎możny‎ ‎ród‎ ‎Kamienieckich‎ ‎przywłaszczył‎ ‎sobie‎ ‎dobra,‎ ‎które‎ ‎Cebrowski‎ ‎zapisał‎ ‎był‎ ‎Klasztorowi.‎ ‎Parafję‎ ‎przeniesiono‎ ‎do‎ ‎Oleska,‎ ‎a‎ ‎w‎ ‎Podkamieniu‎ ‎na‎ ‎miejscu,‎ ‎gdzie‎ ‎stał‎ ‎Klasztor‎ ‎zbudowano‎ ‎drewnianą Kapliczkę,‎ ‎w‎ ‎której‎ ‎przynajmniej‎ ‎raz‎ ‎na‎ ‎rok w‎ ‎Święto‎ ‎Wniebowzięcia‎ ‎odprawiano‎ ‎nabożeństwo.

Jednego‎ ‎atoli‎ ‎ani‎ ‎tatarzy‎ ‎ani‎ ‎chciwi‎ ‎dóbr ziemskich‎ ‎moźnowładcy‎ ‎nie‎ ‎zdołali‎ ‎zniszczyć, a‎ ‎mianowicie‎ ‎przywiązania‎ ‎wiernych‎ ‎do‎ ‎świętego miejsca,‎ ‎które‎ ‎Matka‎ ‎Najświętsza‎ ‎wzięła‎ ‎w‎ ‎swoje posiadanie.‎ ‎Drewniana‎ ‎Kapliczka‎ ‎na‎ ‎wzgórzu‎ ‎nieprzestała‎ ‎przez‎ ‎cały‎ ‎XVI‎ ‎w.‎ ‎pociągać‎ ‎do‎ ‎siebie serca‎ ‎mieszkańców‎ ‎Podkamienia;‎ ‎coraz‎ ‎głośniej mówiono‎ ‎w‎ ‎całej‎ ‎okolicy,‎ ‎że‎ ‎wzgórze‎ ‎to‎ ‎i‎ ‎Kapliczka‎ ‎są‎ ‎nawiedzane‎ ‎osobnemi‎ ‎łaskami,‎ ‎że niejeden‎ ‎kto‎ ‎poszedł‎ ‎tam‎ ‎powierzyć‎ ‎swe‎ ‎troski Matce‎ ‎Najświętszej‎ ‎wrócił‎ ‎pocieszony‎ ‎lub‎ ‎uzdrowiony,‎ ‎że‎ ‎niejednego‎ ‎spotkały‎ ‎tam‎ ‎nawet‎ ‎takie łaski,‎ ‎które‎ ‎pozwalały‎ ‎wnioskować,‎ ‎iż‎ ‎Bóg‎ ‎chce, aby‎ ‎ludzie‎ ‎powrócili‎ ‎to‎ ‎miejsce‎ ‎do‎ ‎swego‎ ‎dawnego‎ ‎przeznaczenia.‎ ‎Nieraz‎ ‎miały‎ ‎się‎ ‎tam‎ ‎pojawiać‎ ‎szeregi‎ ‎białych‎ ‎postaci,‎ ‎kiedyindziej‎ ‎ukazywała‎ ‎się‎ ‎sama‎ ‎Królowa‎ ‎Niebios,‎ ‎a‎ ‎wszystko to‎ ‎utrwalało‎ ‎ludność‎ ‎okoliczną‎ ‎w‎ ‎przekonaniu, że‎ ‎należy‎ ‎napowrót‎ ‎odbudować‎ ‎zniszczony‎ ‎w‎ ‎początku‎ ‎wieku‎ ‎Klasztor.

Szczególnie‎ ‎doniosłe‎ ‎znaczenie‎ ‎miało‎ ‎cudowne‎ ‎uzdrowienie‎ ‎córeczki‎ ‎Aleksandra‎ ‎Paczyńskiego,‎ ‎Zofji;‎ ‎miało‎ ‎to‎ ‎miejsce‎ ‎w‎ ‎1598‎ ‎r.‎ ‎i‎ ‎skłoniło‎ ‎wdzięcznego‎ ‎ojca‎ ‎do‎ ‎ofiarowania‎ ‎do‎ ‎kaplicy na‎ ‎wzgórzu‎ ‎pięknego‎ ‎obrazu‎ ‎Matki‎ ‎Najświętszej. Trudno‎ ‎dziś‎ ‎dociec,‎ ‎czy‎ ‎jest‎ ‎to‎ ‎ten‎ ‎sam‎ ‎cudowny obraz,‎ ‎który‎ ‎dziś‎ ‎w‎ ‎Podkamieniu‎ ‎czcimy‎ ‎i‎ ‎na którym‎ ‎widać‎ ‎u‎ ‎dołu‎ ‎klęczącą‎ ‎postać‎ ‎dziewczęcia‎;‎ ‎boć‎ ‎wątpić‎ ‎nie‎ ‎można,‎ ‎że‎ ‎i‎ ‎przed‎ ‎cudem, którego‎ ‎Zosia‎ ‎Paczyńska‎ ‎doznała,‎ ‎musiał‎ ‎już być‎ ‎w‎ ‎Podkamieniu‎ ‎jakiś‎ ‎wizerunek‎ ‎Matki‎ ‎Najświętszej,‎ ‎który‎ ‎pobudzał‎ ‎wiernych‎ ‎do‎ ‎ufności w‎ ‎moc‎ ‎jej‎ ‎wszechpośrednictwa.‎ ‎W‎ ‎każdym‎ ‎razie cudowne‎ ‎to‎ ‎uzdrowienie‎ ‎było‎ ‎zapewne‎ ‎tą‎ ‎ostatnią‎ ‎kroplą,‎ ‎która‎ ‎zdecydowała‎ ‎o‎ ‎powrocie‎ ‎Dominikanów‎ ‎do‎ ‎opuszczonej‎ ‎przed‎ ‎laty‎ ‎siedziby.

Oto‎ ‎i‎ ‎tym‎ ‎razem‎ ‎właściciel‎ ‎przyległych‎ ‎do Podkamienia‎ ‎włości,‎ ‎Baltazar‎ ‎Cetner‎ ‎zwrócił‎ ‎się do‎ ‎wikarego‎ ‎kongregacji‎ ‎ruskiej‎ ‎Zakonu‎ ‎kaznodziejskiego‎ ‎O.‎ ‎Tomasza‎ ‎Burlamacki‎ ‎z‎ ‎prośbą, aby‎ ‎objął‎ ‎napowrót‎ ‎wzgórze‎ ‎Różańcowe.‎ ‎Pierwsi ojcowie‎ ‎przybyli‎ ‎na‎ ‎miejsce‎ ‎już‎ ‎w‎ ‎1607‎ ‎r.,‎ ‎ale dopiero‎ ‎w‎ ‎1612‎ ‎r.,‎ ‎gdy‎ ‎Kongregacja‎ ‎ruska‎ ‎została‎ ‎przekształcona‎ ‎w‎ ‎prowincję‎ ‎Św.‎ ‎Jacka, przystąpiono‎ ‎do‎ ‎budowy‎ ‎kościoła‎ ‎i‎ ‎klasztoru,który‎ ‎jako‎ ‎formalny‎ ‎konwent‎ ‎został‎ ‎wcielony‎ ‎do prowincji‎ ‎na‎ ‎kapitule‎ ‎w‎ ‎Konstantynowie‎ ‎w‎ ‎1617 roku.

Od‎ ‎tej‎ ‎chwili,‎ ‎pomimo‎ ‎zmiennych‎ ‎losów, Ojcowie‎ ‎Podkamienia‎ ‎nie‎ ‎opuszczali;‎ ‎jeśli‎ ‎czasem‎ ‎inwazja‎ ‎od‎ ‎wschodniej‎ ‎ściany‎ ‎zagrażała miejscu‎ ‎świętemu,‎ ‎wywożono‎ ‎obraz‎ ‎i‎ ‎kosztowności‎ ‎do‎ ‎zamku‎ ‎w‎ ‎Brodach,‎ ‎ale‎ ‎na‎ ‎straży‎ ‎Klasztoru‎ ‎zawsze‎ ‎ktoś‎ ‎zostawał,‎ ‎tembardziej,‎ ‎że‎ ‎po przebudowie‎ ‎z‎ ‎połowy‎ ‎XVII‎ ‎w.‎ ‎stał‎ ‎się‎ ‎on‎ ‎sam miejscem‎ ‎obronnem‎ ‎i‎ ‎mniejszym‎ ‎napadom‎ ‎mógł sam‎ ‎stawiać‎ ‎czoło.

Wystarczyło‎ ‎bowiem‎ ‎kilkanaście‎ ‎lat‎ ‎gorliwej pracy‎ ‎na‎ ‎świętem‎ ‎wzgórzu‎ ‎umiłowanem‎ ‎przez Matkę‎ ‎Zbawiciela,‎ ‎aby‎ ‎niewielki‎ ‎klasztorek‎ ‎zbudowany‎ ‎po‎ ‎1612‎ ‎r.‎ ‎okazał‎ ‎się‎ ‎zbyt‎ ‎szczupłym dla‎ ‎pomieszczenia‎ ‎coraz‎ ‎liczniejszych‎ ‎zastępów Ojców‎ ‎koniecznych‎ ‎do‎ ‎obsługi‎ ‎świętego‎ ‎miejsca. Oto‎ ‎już‎ ‎w‎ ‎1635‎ ‎r.‎ ‎zdecydowano‎ ‎przystąpić‎ ‎do budowy‎ ‎wielkiego‎ ‎klasztoru,‎ ‎któryby‎ ‎i‎ ‎wielką liczbę‎ ‎zakonników‎ ‎mógł‎ ‎pomieścić‎ ‎i‎ ‎nawet‎ ‎za ochronę‎ ‎przed‎ ‎zagonami‎ ‎tatarskiemi‎ ‎służyć. Gmach‎ ‎ten‎ ‎przetrwał‎ ‎do‎ ‎dziś‎ ‎dnia.

Nie‎ ‎sposób‎ ‎nie‎ ‎wspomnieć‎ ‎tu‎ ‎z‎ ‎wdzięcznością‎ ‎imienia‎ ‎prowincjała,‎ ‎którego‎ ‎świętobliwe rządy‎ ‎niemało‎ ‎się‎ ‎przyczyniły‎ ‎do‎ ‎rozwoju‎ ‎klasztoru‎ ‎podkamieńskiego:‎ ‎był‎ ‎nim‎ ‎O.‎ ‎Fabjan‎ ‎Maliszewski‎ ‎z‎ ‎Przemyśla,‎ ‎który‎ ‎rządził‎ ‎prowincją Św.‎ ‎Jacka‎ ‎od‎ ‎1632‎ ‎do‎ ‎1635‎ ‎r.,‎ ‎t.‎ ‎j.‎ ‎w‎ ‎latach, które‎ ‎bezpośrednio‎ ‎poprzedziły‎ ‎rozpoczęcie‎ ‎budowy‎ ‎nowego‎ ‎klasztoru.‎ ‎Z‎ ‎kroniki‎ ‎klasztornej wiemy,‎ ‎że‎ ‎O.‎ ‎Fabian‎ ‎trzykrotnie‎ ‎bawił‎ ‎dłuższy czas‎ ‎w‎ ‎Podkamieniu‎ ‎w‎ ‎czasie‎ ‎swego‎ ‎prowincjalstwa,‎ ‎a‎ ‎i‎ ‎przedtem‎ ‎zdaje‎ ‎się‎ ‎dłużej‎ ‎pracował w‎ ‎tym‎ ‎klasztorze,‎ ‎do‎ ‎którego‎ ‎był‎ ‎serdecznie przywiązany.‎ ‎Po‎ ‎złożeniu‎ ‎urzędu‎ ‎prowincjalskiego, wybrany‎ ‎na‎ ‎przeora‎ ‎do‎ ‎Stołpiec,‎ ‎umarł‎ ‎tam‎ ‎ze sławą‎ ‎Świętego‎ ‎w‎ ‎1644‎ ‎r.‎ ‎i‎ ‎sława‎ ‎ta‎ ‎przetrwała aż‎ ‎do‎ ‎naszych‎ ‎dni.‎ ‎Kapituła‎ ‎prowincjalna‎ ‎prowincji‎ ‎Św.‎ ‎Jacka‎ ‎odbyta‎ ‎w‎ ‎Krakowie‎ ‎w‎ ‎1692‎ ‎r. postanowiła‎ ‎rozpocząć‎ ‎odpowiednie‎ ‎kroki‎ ‎w‎ ‎celu uzyskania‎ ‎zatwierdzenia‎ ‎jego‎ ‎czci‎ ‎a‎ ‎J.‎ ‎E.‎ ‎Ks. Biskup‎ ‎Piński‎ ‎w‎ ‎dniu‎ ‎28‎ ‎marca‎ ‎1927‎ ‎r.‎ ‎zarządził‎ ‎urzędowe‎ ‎rozpoznanie‎ ‎jego‎ ‎zwłok‎ ‎w‎ ‎byłym‎ ‎kościele‎ ‎dominikańskim‎ ‎dziś‎ ‎parafjalnym w‎ ‎Stołpcach.

Pod‎ ‎jego‎ ‎to‎ ‎natchnieniem‎ ‎rozpoczął‎ ‎się‎ ‎na Górze‎ ‎Różańca‎ ‎Św.‎ ‎okres‎ ‎gorliwej‎ ‎pracy,‎ ‎który miał‎ ‎nietylko‎ ‎wznieść‎ ‎piękny‎ ‎Kościół‎ ‎i‎ ‎otaczające‎ ‎go‎ ‎gmachy‎ ‎klasztorne,‎ ‎ale‎ ‎i‎ ‎daleko‎ ‎rozszerzyć‎ ‎chwałę‎ ‎imienia‎ ‎Bożego‎ ‎i‎ ‎cześć‎ ‎Najświętszej‎ ‎Marji‎ ‎Panny.

Nadeszła‎ ‎bowiem‎ ‎chwila,‎ ‎kiedy‎ ‎te‎ ‎liczne łaski,‎ ‎które‎ ‎za‎ ‎Jej‎ ‎wstawiennictwem‎ ‎wierni‎ ‎otrzymywali‎ ‎po‎ ‎całej‎ ‎Rusi,‎ ‎Podolu,‎ ‎Wołyniu,‎ ‎a‎ ‎nawet w‎ ‎dalszych‎ ‎województwach,‎ ‎miały‎ ‎być‎ ‎urzędowo zbadane‎ ‎i‎ ‎zatwierdzone‎ ‎powagą‎ ‎Kościoła.‎ ‎Już i‎ ‎przedtem‎ ‎zapisywano‎ ‎w‎ ‎klasztorze‎ ‎łaski,‎ ‎które tam‎ ‎dochodziły‎ ‎do‎ ‎wiadomości,‎ ‎ale‎ ‎wizytator jeneralny‎ ‎O.‎ ‎Augustyn‎ ‎z‎ ‎Imola,‎ ‎który‎ ‎w‎ ‎1639‎ ‎r. odwiedził‎ ‎Podkamień,‎ ‎uznał‎ ‎że‎ ‎takie‎ ‎prywatne spisywanie‎ ‎cudów‎ ‎nie‎ ‎wystarcza‎ ‎i‎ ‎polecił‎ ‎przeprowadzić‎ ‎urzędowe‎ ‎dochodzenie.

Podjął‎ ‎i‎ ‎przeprowadził‎ ‎tę‎ ‎ważną‎ ‎sprawę dzielny‎ ‎przeor‎ ‎podkamieński‎ ‎O.‎ ‎Zaklika,‎ ‎który zwrócił‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Biskupa‎ ‎Łuckiego‎ ‎Ks.‎ ‎Gembickiego‎ ‎-‎ ‎Podkamień‎ ‎należał‎ ‎naonczas‎ ‎do‎ ‎diecezji‎ ‎Łuckiej‎ ‎i‎ ‎do‎ ‎województwa‎ ‎wołyńskiego‎ ‎- z‎ ‎prośbą‎ ‎o‎ ‎ustanowienie‎ ‎Komisji‎ ‎do‎ ‎zbadania łask‎ ‎i‎ ‎cudów‎ ‎dziejących‎ ‎się‎ ‎za‎ ‎wstawiennictwem Królowej‎ ‎Niebios‎ ‎w‎ ‎Podkamieniu.‎ ‎Ks.‎ ‎Biskup Gembicki‎ ‎chętnie‎ ‎na‎ ‎to‎ ‎przystał‎ ‎i‎ ‎ustanowił‎ ‎Komisję‎ ‎z‎ ‎trzech‎ ‎prałatów,‎ ‎która‎ ‎9‎ ‎stycznia‎ ‎1645 roku‎ ‎rozpoczęła‎ ‎swe‎ ‎czynności.

Aż‎ ‎do‎ ‎Wielkiej‎ ‎Wojny‎ ‎przechowały‎ ‎się w‎ ‎archiwum‎ ‎klasztornem‎ ‎akta‎ ‎zawierające‎ ‎zeznania‎ ‎licznych‎ ‎świadków,‎ ‎którzy‎ ‎stawili‎ ‎się przed‎ ‎komisarzami,‎ ‎aby‎ ‎opowiedzieć‎ ‎co‎ ‎zawdzięczają‎ ‎opiece‎ ‎i‎ ‎miłosierdziu‎ ‎Matki‎ ‎Zbawiciela, do‎ ‎której‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎swych‎ ‎troskach‎ ‎do‎ ‎Podkamienia udawali. Mamy‎ ‎tam‎ ‎i‎ ‎osobiste‎ ‎zeznania,‎ ‎które‎ ‎otwierają‎ ‎dziedzic‎ ‎Podkamienia,‎ ‎chorąży‎ ‎podolski, Aleksander‎ ‎Cetner‎ ‎i‎ ‎żona‎ ‎jego‎ ‎Anna,‎ ‎mamy następnie‎ ‎i‎ ‎zeznania‎ ‎na‎ ‎piśmie‎ ‎przesłane‎ ‎przez osoby,‎ ‎które‎ ‎nie‎ ‎mogły‎ ‎się‎ ‎osobiście‎ ‎stawić przed‎ ‎Komisją.‎ ‎Przechodzą‎ ‎tam‎ ‎przed‎ ‎nami‎ ‎nazwiska‎ ‎najwybitniejszych‎ ‎postaci‎ ‎owej‎ ‎doby,‎ ‎takiego‎ ‎Jakóba‎ ‎Sobieskiego,‎ ‎ojca‎ ‎króla‎ ‎Jana, który‎ ‎wylicza‎ ‎ile‎ ‎razy‎ ‎do‎ ‎Podkamienia‎ ‎się‎ ‎uda wał‎ ‎i‎ ‎jakie‎ ‎łaski‎ ‎tam‎ ‎uzyskał.‎ ‎Z‎ ‎Oleska,‎ ‎gdzie mieszkał,‎ ‎w‎ ‎każdej‎ ‎ważniejszej‎ ‎potrzebie‎ ‎zwracano‎ ‎się‎ ‎na‎ ‎Górę‎ ‎Różańcową:‎ ‎w‎ ‎1621‎ ‎udaje‎ ‎się tam‎ ‎przed‎ ‎wyprawą‎ ‎Chocimską‎ ‎w‎ ‎której‎ ‎był prawą‎ ‎ręką‎ ‎Chodkiewicza,‎ ‎w‎ ‎1629‎ ‎odbywa‎ ‎pielgrzymkę‎ ‎piechotą‎ ‎dla‎ ‎wypełnienia‎ ‎ślubu‎ ‎zrobionego‎ ‎w‎ ‎Prusiech‎ ‎wobec‎ ‎niebezpieczeństwa‎ ‎zarazy‎ ‎w‎ ‎wojsku.‎ ‎Po‎ ‎Sobieskim‎ ‎z‎ ‎żoną‎ ‎Teofilą widzimy‎ ‎syna‎ ‎jego‎ ‎Marka,‎ ‎po‎ ‎nich‎ ‎Jerzego‎ ‎Mikołaja‎ ‎Czartoryskiego‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎żoną‎ ‎Izabellą z‎ ‎Korca,‎ ‎Marcina‎ ‎Kalinowskiego,‎ ‎późniejszego hetmana‎ ‎polnego,‎ ‎Krystynę‎ ‎z‎ ‎Lubomirza‎ ‎Koniecpolską,‎ ‎Katarzynę‎ ‎z‎ ‎Gchańskich‎ ‎Sanguszkową,‎ ‎Janusza‎ ‎Wiśniowieckiego‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎siostrą Katarzyną‎ ‎i‎ ‎córką‎ ‎tejże‎ ‎Krystyną‎ ‎Dzieduszycką i‎ ‎wielu,‎ ‎wielu‎ ‎innych.

Na‎ ‎mocy‎ ‎tych‎ ‎zeznań‎ ‎Biskup‎ ‎Łucki‎ ‎wydał urzędowe‎ ‎zaświadczenie‎ ‎wiarogodności‎ ‎łask‎ ‎i‎ ‎cudów‎ ‎doznawanych‎ ‎w‎ ‎Podkamieniu,‎ ‎a‎ ‎to‎ ‎potwierdzenie‎ ‎powagą‎ ‎Kościoła‎ ‎tego,‎ ‎co‎ ‎tyle‎ ‎osób doznawało‎ ‎u‎ ‎stóp‎ ‎cudownego‎ ‎obrazu,‎ ‎jeszcze bardziej‎ ‎przywiązało‎ ‎doń‎ ‎serca‎ ‎wiernych.‎ ‎Niejeden‎ ‎żołnierz,‎ ‎który‎ ‎po‎ ‎drodze‎ ‎na‎ ‎kresy‎ ‎wstąpił do‎ ‎Podkamienia,‎ ‎aby‎ ‎się‎ ‎Matce‎ ‎Najświętszej‎ ‎polecić,‎ ‎później‎ ‎na‎ ‎drugim‎ ‎krańcu‎ ‎Rzeczypospolitej polecał‎ ‎się‎ ‎Jej‎ ‎opiece,‎ ‎gdy‎ ‎tylko‎ ‎znalazł‎ ‎się w‎ ‎opresji,‎ ‎a‎ ‎i‎ ‎towarzyszom‎ ‎broni‎ ‎o‎ ‎Jej‎ ‎wszechmoźnem‎ ‎wstawiennictwie‎ ‎opowiadał.

Wielka‎ ‎zawierucha‎ ‎kozacka‎ ‎nie‎ ‎oszczędziła i‎ ‎Podkamienia.‎ ‎W‎ ‎połowie‎ ‎1649‎ ‎r.‎ ‎Ojcowie‎ ‎widzieli‎ ‎się‎ ‎zmuszeni‎ ‎klasztor‎ ‎opuścić,‎ ‎zostawiając na‎ ‎straży‎ ‎brata‎ ‎Marjana,‎ ‎który‎ ‎zginął‎ ‎śmiercią męczeńską‎ ‎w‎ ‎dniu‎ ‎23‎ ‎września,‎ ‎kiedy‎ ‎sam Chmielnicki‎ ‎dotarł‎ ‎do‎ ‎Podkamienia.‎ ‎Już‎ ‎jednakw‎ ‎1650‎ ‎zakonnicy‎ ‎powrócili‎ ‎do‎ ‎swej‎ ‎siedziby i‎ ‎nawet‎ ‎w‎ ‎chwilach‎ ‎najgorszego‎ ‎niebezpieczeństwa‎ ‎ktoś‎ ‎z‎ ‎ojców‎ ‎pozostawał‎ ‎na‎ ‎miejscu,‎ ‎aby wiernym‎ ‎zapewnić‎ ‎posługi‎ ‎duchowe.

Wkrótce‎ ‎potem‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1661‎ ‎r.‎ ‎gościł‎ ‎Podkamień‎ ‎w‎ ‎swych‎ ‎murach‎ ‎przyszłego‎ ‎króla‎ ‎Michała‎ ‎Wiśniowieckiego,‎ ‎który‎ ‎własnoręcznie‎ ‎wpisał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎bractwa‎ ‎Różańca‎ ‎Św.‎ ‎wraz‎ ‎z‎ ‎całym swoim‎ ‎dworem.‎ ‎I‎ ‎król‎ ‎Jan‎ ‎III‎ ‎urodzony‎ ‎w‎ ‎bliskości‎ ‎Podkamienia‎ ‎na‎ ‎zamku‎ ‎w‎ ‎Olesku‎ ‎nieraz‎ ‎musiał‎ ‎bywać‎ ‎w‎ ‎młodości‎ ‎na‎ ‎Górze‎ ‎Różańcowej‎ ‎;‎ ‎tam‎ ‎to‎ ‎zapewne‎ ‎przywiązał‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎nabożeństwa‎ ‎różańcowego,‎ ‎czego‎ ‎w‎ ‎czasie‎ ‎odsieczy‎ ‎Wiednia‎ ‎dał‎ ‎tak‎ ‎piękny‎ ‎dowód‎ ‎nie‎ ‎wypuszczając‎ ‎tego‎ ‎znaku‎ ‎czci‎ ‎Marji‎ ‎z‎ ‎ręki‎ ‎I‎ ‎Gdy w‎ ‎1687‎ ‎r.‎ ‎runęło‎ ‎sklepienie‎ ‎kościoła,‎ ‎król‎ ‎kazał‎ ‎je‎ ‎swoim‎ ‎kosztem‎ ‎odbudować‎ ‎;‎ ‎ofiarował‎ ‎on nadto‎ ‎do‎ ‎klasztoru‎ ‎sporo‎ ‎bogatych‎ ‎materji‎ ‎zdobytych‎ ‎na‎ ‎Turkach,‎ ‎przeznaczając‎ ‎je‎ ‎na‎ ‎szatykościelne,‎ ‎i‎ ‎nieraz‎ ‎miał‎ ‎podobno‎ ‎mawiać‎ ‎do ojców‎ ‎„Z‎ ‎Podkamienia‎ ‎uczynię‎ ‎wam‎ ‎Częstochowę“.‎ ‎Przywiązanie‎ ‎to‎ ‎odziedziczyli‎ ‎po‎ ‎królu i‎ ‎jego‎ ‎synowie‎ ‎Konstanty‎ ‎i‎ ‎Jakób.‎ ‎Pierwszy ofiarował‎ ‎koronę‎ ‎do‎ ‎cudownego‎ ‎obrazu‎ ‎ocenianą‎ ‎na‎ ‎40‎ ‎zł.,‎ ‎drugi‎ ‎dwa‎ ‎dni‎ ‎w‎ ‎1733‎ ‎r. na‎ ‎Górze‎ ‎Różańcowej‎ ‎spędził‎ ‎budując‎ ‎wszystkich‎ ‎swą‎ ‎pobożnością.

W‎ ‎roku‎ ‎1695‎ ‎doczekała‎ ‎się‎ ‎świątynia‎ ‎podkamieńska‎ ‎konsekracji,‎ ‎której‎ ‎dokonał‎ ‎Biskup Bukowski‎ ‎O.‎ ‎Amand‎ ‎Cieszejko‎ ‎Zakonu‎ ‎Kaznodziejskiego,‎ ‎zaś‎ ‎w‎ ‎pięć‎ ‎lat‎ ‎potem‎ ‎nastąpiło ostateczne‎ ‎rozgraniczenie‎ ‎parafji‎ ‎Podkamieńskiej do‎ ‎której‎ ‎zaliczono‎ ‎wsie:‎ ‎Ledóchów,‎ ‎Łosiatyn, Roztoki,‎ ‎Nakwasza,‎ ‎Dudyn,‎ ‎Niemiacz,‎ ‎Jaśniszcze,‎ ‎Kutyszcze,‎ ‎Palikrowy,‎ ‎Pańkowce,‎ ‎Czernica i‎ ‎Krutnica.

Przyszła‎ ‎wreszcie‎ ‎najuroczystsza‎ ‎w‎ ‎dziejach Podkamienia‎ ‎chwila,‎ ‎kiedy‎ ‎cudowny‎ ‎obraz‎ ‎Matki Najświętszej‎ ‎został‎ ‎przyozdobiony‎ ‎złotemi‎ ‎koronami‎ ‎przysłanemi‎ ‎z‎ ‎Rzymu‎ ‎i‎ ‎poświęconemi przez‎ ‎Papieża‎ ‎Benedykta‎ ‎XIII‎ ‎Zakonu‎ ‎Kaznodziejskiego.‎ ‎Uroczystość‎ ‎ta‎ ‎wymagała‎ ‎dłuższego przygotowania‎ ‎i‎ ‎wielu‎ ‎zabiegów,‎ ‎i‎ ‎dojście‎ ‎jej‎ ‎do skutku‎ ‎Podkamień‎ ‎zawdzięcza‎ ‎dwom‎ ‎ludziom‎: O.‎ ‎Tomaszowi‎ ‎Nowowiejskiemu,‎ ‎natenczas‎ ‎przeorowi‎ ‎na‎ ‎Górze‎ ‎Różańcowej‎ ‎i‎ ‎dziedzicowi‎ ‎Podkamienia‎ ‎Antoniemu‎ ‎Cetnerowi.‎ ‎Ten‎ ‎ostatni w‎ ‎miłościwe‎ ‎lato‎ ‎1725‎ ‎wybiera‎ ‎się‎ ‎do‎ ‎Rzymu i‎ ‎tam‎ ‎nie‎ ‎ustaje‎ ‎w‎ ‎zabiegach‎ ‎około‎ ‎sprawy, która‎ ‎mu‎ ‎gorąco‎ ‎leży‎ ‎na‎ ‎sercu.‎ ‎Znajduje‎ ‎on tam‎ ‎gorliwą‎ ‎współpracowniczkę‎ ‎w‎ ‎osobie‎ ‎Marji Klementyny‎ ‎Sobieskiej,‎ ‎poślubionej‎ ‎Jakóbowi‎ ‎III Stuartowi‎ ‎pretendentowi‎ ‎do‎ ‎korony‎ ‎angielskiej; przy‎ ‎takiej‎ ‎pomocy‎ ‎uzyskuje‎ ‎on‎ ‎już‎ ‎w‎ ‎maju potrzebne‎ ‎pozwolenia,‎ ‎jako‎ ‎też‎ ‎i‎ ‎zakupuje‎ ‎korony,‎ ‎które‎ ‎wnet‎ ‎posyła‎ ‎do‎ ‎kraju,‎ ‎Ale‎ ‎choroba Arcybiskupa‎ ‎Lwowskiego‎ ‎Jana‎ ‎Skarbka,‎ ‎któremu‎ ‎Ojciec‎ ‎Św.‎ ‎polecił‎ ‎dopełnić‎ ‎ukoronowania kazała‎ ‎uroczystość‎ ‎odwlec.‎ ‎W‎ ‎roku‎ ‎1726‎ ‎polecenie‎ ‎to‎ ‎Ojciec‎ ‎Św.‎ ‎przekazał‎ ‎Biskupowi‎ ‎Łuckiemu‎ ‎Stefanowi‎ ‎Rupniewskiemu,‎ ‎a‎ ‎ten‎ ‎na‎ ‎dzień uroczystości‎ ‎naznaczył‎ ‎Wniebowzięcie‎ ‎1727‎ ‎r.

Dochowały‎ ‎się‎ ‎bardzo‎ ‎dokładne‎ ‎opisy‎ ‎tych pięknych‎ ‎dni‎ ‎świadczące‎ ‎wymownie‎ ‎o‎ ‎gorącej wierze‎ ‎i‎ ‎przywiązaniu‎ ‎do‎ ‎Królowej‎ ‎Niebios,‎ ‎które w‎ ‎tamtych‎ ‎czasach‎ ‎ożywiały‎ ‎wszystkie‎ ‎warstwy naszego‎ ‎narodu.‎ ‎Mamy‎ ‎w‎ ‎nich‎ ‎nader‎ ‎ciekawy obraz‎ ‎obyczajów‎ ‎XVII‎ ‎w.‎ ‎łączących‎ ‎w‎ ‎sobie‎ ‎szczerość‎ ‎przekonań‎ ‎i‎ ‎gorącość‎ ‎uczuć‎ ‎religijnych z‎ ‎jednej‎ ‎strony‎ ‎i‎ ‎wielkie‎ ‎zamiłowanie‎ ‎do‎ ‎przepychu‎ ‎i‎ ‎do‎ ‎parady‎ ‎z‎ ‎drugiej.

Uroczystości‎ ‎rozpoczęte‎ ‎w‎ ‎wilję‎ ‎Wniebowzięcia‎ ‎Najświętszej‎ ‎Marji‎ ‎Panny‎ ‎trwały‎ ‎przez‎ ‎całą oktawę.‎ ‎Brało‎ ‎w‎ ‎nich‎ ‎udział‎ ‎czterech‎ ‎biskupów: Stefan‎ ‎Rupniewski‎ ‎biskup‎ ‎łucki‎ ‎obrządku‎ ‎łącińskiego,‎ ‎jako‎ ‎koronator,‎ ‎obok‎ ‎niego‎ ‎biskup‎ ‎łucki obrządku‎ ‎greckiego‎ ‎Józef‎ ‎Abdank‎ ‎Wyhowski następnie‎ ‎biskupi‎ ‎obrządku‎ ‎łacińskiego‎ ‎Kamieniecki‎ ‎i‎ ‎kijowski,‎ ‎ks,‎ ‎ks.‎ ‎Stanisław‎ ‎Hozjusz‎ ‎i‎ ‎Jan Samuel‎ ‎Oźga.‎ ‎Otaczała‎ ‎ich‎ ‎wielka‎ ‎rzesza‎ ‎duchowieństwa‎ ‎tak‎ ‎świeckiego‎ ‎jak‎ ‎i‎ ‎zakonnego, przekraczająca‎ ‎liczbę‎ ‎pięciuset;‎ ‎samych‎ ‎Dominikanów‎ ‎było‎ ‎przeszło‎ ‎trzystu,‎ ‎a‎ ‎obok‎ ‎nich‎ ‎można było‎ ‎dojrzeć‎ ‎przedstawicieli‎ ‎wszystkich‎ ‎zakonów, którzy‎ ‎na‎ ‎przemian‎ ‎z‎ ‎dygnitarzami‎ ‎i‎ ‎świeckimi codzień‎ ‎w‎ ‎czasie‎ ‎uroczystej‎ ‎Mszy‎ ‎Św.‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎nieszporach‎ ‎głosili‎ ‎słowo‎ ‎Boże,‎ ‎poświęcając‎ ‎resztę czasu‎ ‎na‎ ‎słuchanie‎ ‎spowiedzi‎ ‎pątników.

Relacja‎ ‎koronacyjna‎ ‎zachowała‎ ‎nam‎ ‎dokładnie‎ ‎cyfry‎ ‎dotyczące‎ ‎udziału‎ ‎wiernych‎ ‎w‎ ‎tych uroczystościach:‎ ‎oto‎ ‎w‎ ‎sam‎ ‎dzień‎ ‎koronacji‎ ‎odprawiono‎ ‎w‎ ‎Podkamieniu‎ ‎491‎ ‎Mszy‎ ‎Św.‎ ‎i‎ ‎rozdano‎ ‎18,050‎ ‎komunji‎ ‎św.,‎ ‎zaś‎ ‎w‎ ‎czasie‎ ‎całych uroczystości‎ ‎odprawiono‎ ‎4.169‎ ‎mszy‎ ‎św.‎ ‎i‎ ‎rozdano‎ ‎107.88‎ ‎Komunji‎ ‎Świętych.‎ ‎Oprócz‎ ‎nabożeństw‎ ‎w‎ ‎Kościele‎ ‎odbywały‎ ‎cię‎ ‎codzień‎ ‎w‎ ‎klasztorze‎ ‎dwie‎ ‎dysputy‎ ‎teologiczne‎ ‎i‎ ‎filozoficzne‎ ‎dedykowane‎ ‎wybitniejszym‎ ‎osobistościom‎ ‎duchownym‎ ‎i‎ ‎świeckim.

Wojsko‎ ‎na‎ ‎rozkaz‎ ‎wielkiego‎ ‎hetmana‎ ‎koronnego‎ ‎Stanisława‎ ‎Rzewuskiego‎ ‎stanęło‎ ‎u‎ ‎stóp Góry‎ ‎Różańcowej‎ ‎w‎ ‎liczbie‎ ‎dwunastu‎ ‎chorągwi ludzi.‎ ‎Na‎ ‎czele‎ ‎siły‎ ‎zbrojnej‎ ‎hetman‎ ‎postawił własnego‎ ‎syna‎ ‎Józefa‎ ‎Michała‎ ‎Rzewuskiego‎ ‎regimentarza‎ ‎jeneralnego,‎ ‎który‎ ‎sam‎ ‎przyprowadził‎ ‎husarską‎ ‎chorągiew‎ ‎hetmańską.‎ ‎Wojsko rozłożyło‎ ‎się‎ ‎około‎ ‎wsi‎ ‎Nakwaszy,‎ ‎gdzie‎ ‎je‎ ‎regimentarz‎ ‎podzielił‎ ‎na‎ ‎cztery‎ ‎szwadrony,‎ ‎ustanawiając‎ ‎nad‎ ‎nimi‎ ‎oboźnego,‎ ‎strażnika‎ ‎i‎ ‎sędziego‎ ‎obozowego‎ ‎dla‎ ‎pilnowania‎ ‎porządku i‎ ‎karności.‎ ‎Oprócz‎ ‎chorągwi‎ ‎przybyły‎ ‎z‎ ‎pobliskich‎ ‎twierdz‎ ‎i‎ ‎zamków‎ ‎i‎ ‎armaty,‎ ‎które‎ ‎w‎ ‎liczbie 56‎ ‎dawały‎ ‎sygnały‎ ‎rozpoczynających‎ ‎się‎ ‎nabożeństw‎ ‎i‎ ‎na‎ ‎dalsze‎ ‎okolice‎ ‎zwiastowały‎ ‎co‎ ‎się w‎ ‎klasztorze‎ ‎dzieje.

Nietylko‎ ‎sam‎ ‎kościół‎ ‎i‎ ‎klasztor,‎ ‎ale‎ ‎i‎ ‎drogi doń‎ ‎prowadzące‎ ‎zostały‎ ‎przyozdobione‎ ‎bramami tryumfalnemi,‎ ‎kolumnami‎ ‎i‎ ‎piramidami,‎ ‎które wieczorem‎ ‎oświetlano,‎ ‎podczas‎ ‎gdy‎ ‎z‎ ‎klasztoru puszczano‎ ‎ognie‎ ‎sztuczne.‎ ‎Na‎ ‎bramach‎ ‎i‎ ‎kolumnach‎ ‎widniały‎ ‎godła‎ ‎i‎ ‎herby,‎ ‎czyto‎ ‎dygnitarzy‎ ‎kościelnych‎ ‎i‎ ‎świeckich,‎ ‎czyto‎ ‎wybitniejszych osobistości,‎ ‎biorących‎ ‎udział‎ ‎w‎ ‎uroczystościach, czyto‎ ‎nawet‎ ‎znaczniejszych‎ ‎rodów,‎ ‎które‎ ‎pragnęły w‎ ‎ten‎ ‎sposób‎ ‎zaznaczyć‎ ‎swe‎ ‎przywiązanie i‎ ‎wdzięczność‎ ‎dla‎ ‎Marji.‎ ‎Obok‎ ‎więc‎ ‎herbów‎ ‎papieskich‎ ‎i‎ ‎królewskich‎ ‎widniały‎ ‎herby‎ ‎prymasa i‎ ‎innych‎ ‎biskupów,‎ ‎następnie‎ ‎hetmanów,‎ ‎potem znaczniejszych‎ ‎rodów‎ ‎szczególnie‎ ‎z‎ ‎Podkamieniem‎ ‎związanych‎ ‎jak‎ ‎Cetnerów,‎ ‎Sobieskich,‎ ‎Potockich,‎ ‎Ledóchowskich‎ ‎zatem‎ ‎i‎ ‎Czartoryskich, Wiśniowieckich,‎ ‎Lubomirskich,‎ ‎Sanguszków,‎ ‎Koniecpolskich,‎ ‎Wielhorskich,‎ ‎Rzewuskich‎ ‎i‎ ‎innych... obok‎ ‎herbów‎ ‎poumieszczano‎ ‎i‎ ‎przeróżne‎ ‎sentencje,‎ ‎głoszące‎ ‎cnoty‎ ‎odnośnych‎ ‎rodów‎ ‎i‎ ‎ich przywiązanie‎ ‎dla‎ ‎Marji.

Wierni‎ ‎licznemi‎ ‎kompanjami‎ ‎zbiegli‎ ‎się‎ ‎na te‎ ‎podniosłe‎ ‎uroczystości,‎ ‎niosąc‎ ‎z‎ ‎sobą‎ ‎rozmaite‎ ‎vota‎ ‎dla‎ ‎Najświętszej‎ ‎Panienki.‎ ‎Widziano kompanje‎ ‎z‎ ‎Tarnopola,‎ ‎Lwowa,‎ ‎Zbaraża,‎ ‎Dubna, Krzemieńca,‎ ‎a‎ ‎nawet‎ ‎i‎ ‎Kamieńca‎ ‎Podolskiego, a‎ ‎że‎ ‎pogoda‎ ‎dopisała‎ ‎przez‎ ‎cały‎ ‎czas,‎ ‎przeto i‎ ‎pomieszczenie‎ ‎tak‎ ‎licznych‎ ‎rzesz‎ ‎nie‎ ‎sprawiło trudności:‎ ‎nocowano‎ ‎pod‎ ‎gołem‎ ‎niebem‎ ‎w‎ ‎sąsiednich‎ ‎lasach,‎ ‎chwaląc‎ ‎Pana‎ ‎Zastępów‎ ‎za‎ ‎tak piękne‎ ‎dni‎ ‎i‎ ‎noce.

I‎ ‎oto‎ ‎wśród‎ ‎tych‎ ‎tłumów‎ ‎wiernego‎ ‎ludu w‎ ‎otoczeniu‎ ‎rycerstwa‎ ‎rozmaitego‎ ‎znaku,‎ ‎lśniącego‎ ‎zbroją‎ ‎i‎ ‎barwami,‎ ‎przy‎ ‎huku‎ ‎dział‎ ‎i‎ ‎grze kapeli,‎ ‎Biskup‎ ‎koronator‎ ‎w‎ ‎asyście‎ ‎trzech‎ ‎pozostałych‎ ‎Pasterzy‎ ‎i‎ ‎przy‎ ‎udziale‎ ‎kilku‎ ‎setek‎ ‎duchowieństwa‎ ‎dokonał‎ ‎pięknego‎ ‎obrzędu‎ ‎ukoronowania‎ ‎Cudownego‎ ‎obrazu‎ ‎złotemi‎ ‎koronami, poczem‎ ‎odśpiewano‎ ‎Te‎ ‎Deum‎ ‎i‎ ‎rozpoczęła‎ ‎się Suma,‎ ‎którą‎ ‎odprawił‎ ‎tenże‎ ‎biskup‎ ‎Rupniewski, a‎ ‎w‎ ‎czasie‎ ‎której‎ ‎kanonik‎ ‎łucki‎ ‎Ks.‎ ‎Piotr‎ ‎Kęsecki‎ ‎wygłosił‎ ‎kazanie‎ ‎o‎ ‎chwale‎ ‎ukoronowanej Marji,‎ ‎wzywając‎ ‎wszystkich‎ ‎a‎ ‎przedewszystkiem Orła‎ ‎polskiego,‎ ‎aby‎ ‎się‎ ‎pod‎ ‎opiekę‎ ‎Marji‎ ‎uciekał.

Następnego‎ ‎dnia‎ ‎samemu‎ ‎Bogu‎ ‎podobało się‎ ‎dać‎ ‎z‎ ‎nieba‎ ‎znak,‎ ‎jak‎ ‎bardzo‎ ‎miłe‎ ‎Mu‎ ‎są hołdy‎ ‎czci‎ ‎składane‎ ‎Najświętszej‎ ‎Córce‎ ‎rodu ludzkiego.‎ ‎Oto‎ ‎w‎ ‎trzecim‎ ‎dniu‎ ‎uroczystości,‎ ‎t.‎ ‎j. 17‎ ‎sierpnia‎ ‎kiedy‎ ‎wojsko‎ ‎po‎ ‎nieszporach‎ ‎wróciło‎ ‎do‎ ‎Nakwaszy,‎ ‎skąd‎ ‎roztacza‎ ‎się‎ ‎piękny‎ ‎widok‎ ‎na‎ ‎wzgórze‎ ‎podkamieńskie,‎ ‎ujrzano‎ ‎na‎ ‎jakąś‎ ‎godzinę‎ ‎przed‎ ‎zachodem‎ ‎słońca‎ ‎koronę świetlną‎ ‎otaczającą‎ ‎cały‎ ‎kościół‎ ‎i‎ ‎klasztor;‎ ‎zjawisko‎ ‎to‎ ‎potrwało‎ ‎około‎ ‎godziny‎ ‎i‎ ‎dopiero‎ ‎ze zmierzchem‎ ‎zaczęło‎ ‎słabnąć‎ ‎i‎ ‎rozpływać‎ ‎się,‎ ‎aż zupełnie‎ ‎znikło‎ ‎z‎ ‎oczu‎ ‎zachwyconych‎ ‎widzów.

Nazajutrz‎ ‎zebrali‎ ‎się‎ ‎w‎ ‎kościele‎ ‎przedniejsi oficerowie,‎ ‎którzy‎ ‎byli‎ ‎świadkami‎ ‎cudownego zjawiska‎ ‎i‎ ‎wobec‎ ‎wystawionego‎ ‎Najświętszego Sakramentu‎ ‎zeznali‎ ‎pod‎ ‎przysięgą‎ ‎to,‎ ‎co‎ ‎minionego‎ ‎dnia‎ ‎widzieli;‎ ‎zeznanie‎ ‎to‎ ‎następnie spisane‎ ‎podpisał‎ ‎sam‎ ‎regimentarz‎ ‎Józef‎ ‎Michał Rzewuski.‎ ‎Kapelan‎ ‎jego‎ ‎O.‎ ‎Szymon‎ ‎Stanisław Jasieński,‎ ‎karmelita‎ ‎i‎ ‎siedmnastu‎ ‎towarzyszy‎ ‎różnych‎ ‎stopni‎ ‎i‎ ‎godności.

Koronacja‎ ‎cudownego‎ ‎obrazu‎ ‎rozszerzyła na‎ ‎wszystkie‎ ‎strony‎ ‎jego‎ ‎sławę‎ ‎i‎ ‎Podkamień w‎ ‎ciągu‎ ‎całego‎ ‎wieku‎ ‎XVIII‎ ‎stał‎ ‎się‎ ‎ulubionem miejscem‎ ‎pielgrzymek‎ ‎trzech‎ ‎województw,‎ ‎na których‎ ‎pograniczu‎ ‎leżał.‎ ‎Ale‎ ‎i‎ ‎z‎ ‎dalszych‎ ‎stron udawano‎ ‎się‎ ‎pod‎ ‎opiekę‎ ‎Królowej‎ ‎Różańca‎ ‎Świętego,‎ ‎a‎ ‎bywali‎ ‎tacy,‎ ‎którzy‎ ‎z‎ ‎dalekich‎ ‎stron‎ ‎ka zali‎ ‎po‎ ‎śmierci‎ ‎przewozić‎ ‎swe‎ ‎szczątki‎ ‎do‎ ‎Podkamienia,‎ ‎aby‎ ‎tam‎ ‎je‎ ‎pod‎ ‎opiekę‎ ‎Matki‎ ‎Zbawiciela‎ ‎pochowano.

I‎ ‎klasztor‎ ‎Podkamieński‎ ‎znacznie‎ ‎się‎ ‎rozrósł‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎okresie.‎ ‎W‎ ‎1370‎ ‎r.‎ ‎Rafał‎ ‎Russjan funduje‎ ‎przy‎ ‎konwencie‎ ‎alumnat‎ ‎na‎ ‎12‎ ‎chłopców,‎ ‎którzy‎ ‎mają‎ ‎tam‎ ‎otrzymywać‎ ‎nauki‎ ‎i‎ ‎wychowanie.‎ ‎Wybudowano‎ ‎w‎ ‎tym‎ ‎celu‎ ‎osobny‎ ‎budynek‎ ‎na‎ ‎miejscu‎ ‎dawnego‎ ‎zamku‎ ‎i‎ ‎przez‎ ‎pięćdziesiąt‎ ‎lat‎ ‎sporo‎ ‎młodzieży‎ ‎wyszło‎ ‎przygotowanych‎ ‎do‎ ‎życia‎ ‎z‎ ‎pod‎ ‎skrzydeł‎ ‎Matki‎ ‎Najświętszej.‎ ‎Wkrótce‎ ‎rozbudowano‎ ‎i‎ ‎sam‎ ‎czworobok klasztorny‎ ‎tak,‎ ‎iż‎ ‎można‎ ‎było‎ ‎założyć‎ ‎w‎ ‎Podkamieniu‎ ‎studjum‎ ‎jeneralne.‎ ‎Jednocześnie‎ ‎wzmocniono‎ ‎i‎ ‎fortyfikacje‎ ‎klasztorne,‎ ‎co‎ ‎w‎ ‎tych‎ ‎smutnych‎ ‎czasach‎ ‎częstych‎ ‎wojen‎ ‎i‎ ‎przemarszów wojsk‎ ‎zdawało‎ ‎się‎ ‎Ojcom‎ ‎koniecznem.

I‎ ‎na‎ ‎wzrost‎ ‎powołań‎ ‎zakonnych‎ ‎kult‎ ‎Najświętszej‎ ‎Dziewicy,‎ ‎promieniujący‎ ‎z‎ ‎Podkamienia,‎ ‎niemały‎ ‎musiał‎ ‎wywierać‎ ‎wpływ.‎ ‎Docierał on‎ ‎do‎ ‎chat‎ ‎wiejskich‎ ‎niemniej‎ ‎jak‎ ‎i‎ ‎do‎ ‎pałaców,‎ ‎wszędzie‎ ‎budząc‎ ‎w‎ ‎wybranych‎ ‎duszach pragnienie‎ ‎oddania‎ ‎życia‎ ‎na‎ ‎chwałę‎ ‎Bożą‎ ‎i‎ ‎służbę Marji.‎ ‎Jak‎ ‎w‎ ‎XVIII‎ ‎w.‎ ‎rodzina‎ ‎Cetnerów‎ ‎daje zakonowi‎ ‎po‎ ‎tylu‎ ‎innych‎ ‎dobrodziejstwach‎ ‎jednego‎ ‎ze‎ ‎swych‎ ‎synów,‎ ‎który‎ ‎jako‎ ‎O.‎ ‎Benedykt odznacza‎ ‎się‎ ‎osobną‎ ‎gorliwością‎ ‎w‎ ‎szerzeniu nabożeństwa‎ ‎różańcowego,‎ ‎tak‎ ‎w‎ ‎XVIII‎ ‎w.‎ ‎buduje‎ ‎Podkamień‎ ‎przykładem‎ ‎swych‎ ‎cnót,‎ ‎szczególnie‎ ‎zaś‎ ‎duchem‎ ‎ubóstwa,‎ ‎O.‎ ‎Dominik‎ ‎Czartoryski.‎ ‎Wogóle‎ ‎prowincja‎ ‎Św.‎ ‎Jacka‎ ‎rozwija się‎ ‎w‎ ‎w.‎ ‎XVIII‎ ‎bardzo‎ ‎szybko‎ ‎i‎ ‎kiedy‎ ‎Nuncjusz przysłany‎ ‎do‎ ‎Polski‎ ‎po‎ ‎pierwszym‎ ‎rozbiorze przesyła‎ ‎do‎ ‎Rzymu‎ ‎statystykę‎ ‎zakonów,‎ ‎pracujących‎ ‎na‎ ‎ziemiach‎ ‎polskich,‎ ‎z‎ ‎trzech‎ ‎prowincji zakonnych‎ ‎polskiej,‎ ‎litewskiej‎ ‎i‎ ‎ruskiej,‎ ‎ta‎ ‎ostatnia jest‎ ‎najliczniejsza,‎ ‎liczy‎ ‎bowiem‎ ‎62‎ ‎klasztory.

A ‎jednak‎ ‎i‎ ‎dla‎ ‎niej‎ ‎zbliżały‎ ‎się‎ ‎smutne‎ ‎czasy upadku.‎ ‎Z‎ ‎powstaniem‎ ‎Galicji‎ ‎po‎ ‎1772‎ ‎r.‎ ‎przyszedł‎ ‎okres‎ ‎ciężkiego‎ ‎ucisku‎ ‎religijnego,‎ ‎który zakonom‎ ‎w‎ ‎szczególny‎ ‎sposób‎ ‎dał‎ ‎się‎ ‎we‎ ‎znaki. I‎ ‎Podkamień‎ ‎silnie‎ ‎ucierpiał‎ ‎od‎ ‎ducha‎ ‎józefinizmu,‎ ‎który‎ ‎z‎ ‎Wiednia‎ ‎docierał‎ ‎do‎ ‎każdego zakątka‎ ‎nowozdobytego‎ ‎kraju.‎ ‎Pomimo,‎ ‎że‎ ‎w‎ ‎1773 klasztor‎ ‎podejmował‎ ‎w‎ ‎swych‎ ‎murach‎ ‎cesarza Józefa‎ ‎II,‎ ‎nie‎ ‎uchroniło‎ ‎go‎ ‎to‎ ‎jednak‎ ‎od‎ ‎wy roku‎ ‎zagłady,‎ ‎który‎ ‎zdawał‎ ‎się‎ ‎niechybnie‎ ‎mu zagrażać.‎ ‎W‎ ‎1788‎ ‎zabrano‎ ‎z‎ ‎klasztoru,‎ ‎co‎ ‎było kosztowniejszego,‎ ‎nie‎ ‎oszczędzając‎ ‎nawet‎ ‎sukienek,‎ ‎któremi‎ ‎przyozdobione‎ ‎było‎ ‎obrazy,‎ ‎wywieziono‎ ‎aptekę‎ ‎do‎ ‎Złoczowa,‎ ‎zniesiono‎ ‎bractwa i‎ ‎zabrano‎ ‎ich‎ ‎majątek.‎ ‎Wreszcie‎ ‎i‎ ‎sam‎ ‎konwent, pomieszczony‎ ‎na‎ ‎liście‎ ‎klasztorów‎ ‎zredukowanych,‎ ‎miał‎ ‎być‎ ‎w‎ ‎1790‎ ‎r.‎ ‎opuszczony‎ ‎przez‎ ‎Ojców,‎ ‎gdy‎ ‎śmierć‎ ‎Józefa‎ ‎II‎ ‎uratowała‎ ‎go‎ ‎od‎ ‎zagłady.

Ciężkie‎ ‎jeszcze‎ ‎przeżywał‎ ‎czasy‎ ‎Podkamień, póki‎ ‎wreszcie‎ ‎w‎ ‎drugiej‎ ‎połowie‎ ‎XIX‎ ‎ucisk‎ ‎austryjacki‎ ‎nie‎ ‎zelżał‎ ‎nie‎ ‎pozwolił‎ ‎swobodniej‎ ‎oddychać‎ ‎i‎ ‎powrocie‎ ‎od‎ ‎dawnych‎ ‎tradycyj‎ ‎życia‎ ‎narodowego.‎ ‎Z‎ ‎tą‎ ‎pewną‎ ‎swobodą,‎ ‎którą‎ ‎słabnąca Austrja,‎ ‎chcąc‎ ‎nie‎ ‎chcąc,‎ ‎zmuszona‎ ‎była‎ ‎dać swym‎ ‎krajom,‎ ‎zaczęło‎ ‎odradzać‎ ‎się‎ ‎i‎ ‎życie‎ ‎religijne,‎ ‎a‎ ‎z‎ ‎niem‎ ‎i‎ ‎zakonne.‎ ‎I‎ ‎Zakon‎ ‎Kaznodziejski‎ ‎nie‎ ‎pozostał‎ ‎w‎ ‎tyle,‎ ‎biorąc‎ ‎udział‎ ‎w‎ ‎tem odrodzeniu,‎ ‎które‎ ‎wyszło‎ ‎dlań‎ ‎z‎ ‎Francji‎ ‎z‎ ‎ducha O.‎ ‎Lacordaire’a‎ ‎i‎ ‎jego‎ ‎pierwszych‎ ‎towarzyszy. Jeden‎ ‎z‎ ‎najpierwszych‎ ‎O.‎ ‎Jandel,‎ ‎zostawszy‎ ‎Jenerałem‎ ‎i‎ ‎wizytując‎ ‎z‎ ‎kolei‎ ‎prowincję‎ ‎Św.‎ ‎Jacka dotarł‎ ‎i‎ ‎do‎ ‎Podkamienia.‎ ‎Było‎ ‎to‎ ‎1‎ ‎lipca‎ ‎1850‎ ‎r.: po‎ ‎raz‎ ‎pierwszy‎ ‎następca‎ ‎Św.‎ ‎Dominika‎ ‎stanął w‎ ‎tych‎ ‎murach,‎ ‎aby‎ ‎zachęcić‎ ‎swych‎ ‎braci‎ ‎do usilnej‎ ‎pracy‎ ‎w‎ ‎myśl‎ ‎starej‎ ‎tradycji‎ ‎przekazanej przez‎ ‎wieki.‎ ‎Modlitwy,‎ ‎w‎ ‎których‎ ‎polecił‎ ‎on‎ ‎tę gorącą‎ ‎troskę‎ ‎swego‎ ‎serca‎ ‎Królowej‎ ‎Różańca‎ ‎Św. w‎ ‎tem‎ ‎jej‎ ‎ulubionem‎ ‎miejscu,‎ ‎zostały‎ ‎wysłuchane,‎ ‎Podkamień‎ ‎bowiem‎ ‎nie‎ ‎przestawał‎ ‎się od‎ ‎tej‎ ‎chwili‎ ‎coraz‎ ‎bardziej‎ ‎rozwijać,‎ ‎powracając powoli‎ ‎do‎ ‎dawnej‎ ‎świetności.

Wielka‎ ‎wojna‎ ‎znowu‎ ‎zadała‎ ‎mu‎ ‎silny‎ ‎cios, ale‎ ‎takie‎ ‎ciosy‎ ‎znosi‎ ‎się‎ ‎z‎ ‎radością,‎ ‎skoro‎ ‎pod ich‎ ‎naporem‎ ‎walą‎ ‎się‎ ‎ściany‎ ‎grobu,‎ ‎w‎ ‎którym Ojczyzna‎ ‎została‎ ‎żywcem‎ ‎pogrzebana‎ ‎Zbombardowany‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1915‎ ‎przez‎ ‎Austryjaków‎ ‎-‎ ‎wtedy to‎ ‎zginęło‎ ‎archiwum‎ ‎i‎ ‎bibljoteka‎ ‎-‎ ‎spalony‎ ‎następnie‎ ‎w‎ ‎r.‎ ‎1916‎ ‎od‎ ‎pioruna,‎ ‎wreszcie‎ ‎silnie zniszczony‎ ‎w‎ ‎czasie‎ ‎najazdu‎ ‎bolszewików‎ ‎w‎ ‎1920‎ ‎r. szybko‎ ‎zaczął‎ ‎on‎ ‎leczyć‎ ‎swe‎ ‎rany‎ ‎i‎ ‎dziś‎ ‎w‎ ‎dwuchsetną‎ ‎rocznicę‎ ‎koronacji‎ ‎może‎ ‎znowu‎ ‎zaprosić w‎ ‎swe‎ ‎mury‎ ‎rzesze‎ ‎pątników,‎ ‎którzy‎ ‎ze‎ ‎wszech stron‎ ‎nadciągną,‎ ‎aby‎ ‎świadczyć‎ ‎przed‎ ‎cudownym‎ ‎wizerunkiem‎ ‎Najświętszej‎ ‎Panny,‎ ‎żeśmy takimi‎ ‎samymi‎ ‎Polakami,‎ ‎jak‎ ‎i‎ ‎nasi‎ ‎Ojcowie, żeśmy‎ ‎wierni‎ ‎Bogu,‎ ‎wierni‎ ‎świętej‎ ‎wierze‎ ‎katolickiej,‎ ‎i‎ ‎wierni‎ ‎Kościołowi‎ ‎z‎ ‎widzialną‎ ‎jego głową‎ ‎Ojcem‎ ‎Św.‎ ‎na‎ ‎czele‎ ‎i‎ ‎wierni‎ ‎Marji,‎ ‎którą na‎ ‎zawsze‎ ‎czcić‎ ‎pragniemy‎ ‎jako‎ ‎Królowę‎ ‎Korony Polskiej‎ ‎i‎ ‎Królowę‎ ‎Różańca‎ ‎Świętego.


Poleć ten artykuł
Podziel się z innymi: Delicious Facebook Google Live Reddit StumbleUpon Tweet This Yahoo
URL:
BBcode:
HTML:
Facebook - Lubię To:


Komentarze

#1 | swietojanski dnia lutego 15 2024 11:14:07
Czyli w 2027 roku będzie okrągła rocznica. Mam nadzieję wziąć udział w uroczystościach u Dominikanów wrocławskich i zagościć w refektarzu.
Z poważaniem
Czesław Świętojański

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Świetne! Świetne! 100% [1 głos]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [0 głosów]
Dobre Dobre 0% [0 głosów]
Średnie Średnie 0% [0 głosów]
Słabe Słabe 0% [0 głosów]
Wygenerowano w sekund: 2.00