Logowanie
Nawigacja
Aktualnie online
Ostatnio Widziani
| ||
| ||
| ||
| ||
|
Statystyki
Artykułów: 379
Newsów: 253
Komentarzy: 1437
Postów na forum: 899
Użytkowników: 616
Shoutbox
..?page_id=9
pl będę zamieszczał genealogie rodów z Podkamienia, (dostęp dla grupy "Genealogia". Aby przynależeć należy wyrazić taka chęć
Ankieta
Pamiętaj - Ty też możesz pomóc!!
Wypełnij i wyślij ankietę dot. pomordowanych.
ANKIETA
Stowarzyszenie
A czy Ty zapisałeś/-aś się już do Stowarzyszenia Kresowego Podkamień?
DEKLARACJA
Ankieta
Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Rozpoczęto: 05/07/2021 13:23
Archiwum ankiet
Identyfikacja
Genealogia
Księgi metrykalne
I Kataster
II Kataster
Ostatnie komentarze
Pochowana został...
(*) R. I. P.
Pani Bronisława ...
Poprawiłem błę...
Poprawna nazwa to...
Artykuły
Czyli w 2027 roku...
Po ponad 10 latac...
Faktycznie - popr...
07.06.1921 Telega...
07.06.1921 Telega...
Galeria
Wspomniane materi...
Dzień dobry. Dz...
Dzień dobry. To...
Syn Władysława ...
Siódmy od prawej...
Galeria2
Dziękuję. Zdję...
Dziękuję. Zdję...
To jest zdjęcie ...
To jest zdjęcie ...
To jest Stanisła...
Dodatkowe strony
[url]https://yout...
Teresa Liptak z d...
TRZEBA KRZYCZEC,N...
Nacjonalistyczne ...
President Coolidg...
Top komentatorzy
krystian | 404 |
harry | 321 |
swietojanski | 125 |
Ostatnie zdjęcia
Genowefa Pawluk (z. ...
Genowefa Pawluk (z d...
Jan Pawluk z żoną
Michał Świętojań...
Górnicka (z d. Świ...
Władysław Święto...
Iłowski Ryszard
Baczewicz Stanisław
Newsletter
Warto tam zajrzeć
Nawigacja
Tygodnik ilustrowany, nr 94, Warszawa 1-13 lipca 1861. T. IV.
„Tygodnik ilustrowany” nr 94, Warszawa 1-13 lipca 1861. T. IV.
W odległych wiekach okolice, w których dziś leży Podkamień, były główną siedzibą pogańskich Połowców, którzy z czasem wytępieni lub do innych krajów wyparci zostali. Stało się to w końcu XII wieku, a zaraz z początkiem XIII apostołowie chrześciaństwa, dominikanie, na wysokiej skale, wśród gęstych lasów, na miejscu obalonych pogańskich bałwanów, obrali sobie siedlisko i wznieśli drewniany kościołek, pod wezwaniem Bogarodzicy.
W roku 1234 Grzegorz IX papież potwierdził fundacyą dominikanów podkamienieckich; ale chciał Bóg, aby pierwsze kroki apostołów wiary świętej na tej ziemi, uświetniły się męczeństwem. Nadeszły straszne czasy na Polskę: w dziewięć lat po założeniu klasztoru w Podkamieniu, nastąpił pierwszy wylew tatarskiej dziczy na Ruś Czerwoną, Cieniste bory nie osłoniły drewnianego kościołka i klasztoru przed oczyma barbarzyńców: ogień zniszczył kościół i klasztor, a miecz pogański przelał krew przeora Urbana i 12 zakonników. Podanie głosi, że ze wszystkich mieszkańców klasztoru został przy życiu tylko jeden stary zakrystyan, który ukrył się w skałach. Patrzył na zniszczenie kościoła, na śmierć zakonników i zanosił gorące modły do Boga, aby choć on jeden mógł pozostać i opowiedzieć ludziom co zaszło w Podkamieniu. Tymczasem horda rozłożyła się w bliskości i nie myślała prze nieść się dalej, a starcowi w jego kryjówce głód i . pragnienie dokuczały. Szczególniej nie mógł znieść pragnienia, bo z głodem, jako nawykły do ostrych postów, dawał sobie radę. Gdy tak modli się do Boga o pomoc, nagle przed nim na skale staje jakaś niewiasta w bieli, z twarzą promieniejącą świętością. Wstąpiła pociecha w jego serce, bo sądził że cud ten znaczy oddalenie się Tatarów. Jakże się zdziwił, gdy w miejscu gdzie święta niewiasta ukazała się, ujrzał w skale wytłoczoną stopę, a w niej czystą jak kryształ wodę. Spragniony poskoczył ku tej krynicy, a choć pił aż do ugaszenia pragnienia, wody nic ubywało. Tuk pokrzepiał się codziennie, aż do oddalenia się Tatarów, a gdy ta kara Boża przeszła, idąc od wioski do wioski, od miasta do miasta, opowiadał o zjawieniu się świętej niewiasty i o owej wyciśniętej stopie,w której nigdy wody nie ubywało, a niewiadomo zkąd się brała na skale.
Lud zaczął się gromadzić do świętego miejsca, czerpać wodę z cudownej krynicy, znajdować ulgę w cierpieniach. Ale 220 lat ubiegło, a nie znalazł się człowiek, któryby klasztor w tym miejscu odbudował; wystawiono tylko małą kapliczkę i w niej pielgrzymujący lub sąsiedni kapłani odprawiali czasem nabożeństwo. Dopiero Piotr Cebrowski z Żabokruk, dziedzic Podkamienia, wystawiwszy obronny zamek i miasteczko, umyślił zbudować tu wspaniały kościół, pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny, Krzyża św. i świętych apostołów Piotra i Pawła, i zamiar swój w roku 1464 do skutku doprowadził. Arcybiskup lwowski, Grzegorz herbu Strzemię, sam zjechał na poświęcenie kościoła, oddał go kapłanom zakonu św. Dominika i akt fundacyi wraz z dwoma kapłanami, ,Tanem z Winiar i Pawłem Niemierzą z Boryszowa, podpisał. Wyroki jednak Boskie naznaczyły temu miejscu powtórną straszną klęskę. W roku 1519 Tatarzy, napadłszy na Ruś, Podole i Wołyń, zamek, kościół i klasztor w Podkamieniu do szczętu zburzyli i spalili, a spadkobierca pierwszego fundatora, Wincenty Cebrowski, nie miał ani chęci, ani możności podźwignąć z gruzów fundacyi swego rodzica, bo Podkamień odprzedał królowi Zygmuntowi I, a tylko wyrobił sobie prawo zastawu na lat 18, które po przetrzymaniu lat 4 ½ odstąpił Marcinowi. Kamienieckiemu, wojewodzie podolskiemu. Żona Kamienieckiego, Sienińska, podkomorzanka przemyska, wystawiła kościół w Olesku, jako w obronniejszem miejscu, a Podkamień poszedł w zapomnienie, i gdyby nie pielgrzymki wiernego ludu, który kilka razy do roku gromadził się wokoło cudownej krynicy, byłby może nie powstał z gruzów. Następni właściciele, Daniłowicze, processowali się z dominikanami o grunta, wodzili się po sądach, zyskiwali kondemnaty, aż wreszcie sprzedali całe dobra Aleksandrowi Cetnerowi, który miał za sobą Annę Zamojską, , córkę Wacława, kasztelana lwowskiego. Zacna i bogobojna ta niewiasta, którą lud biedny swoim aniołem opiekuńczym nazywał, uprosiła u męża, że przyrzekł kościół w Podkamieniu wznieść, a dla jego obrony zamek podźwignąć i murami otoczyć.
Podanie miejscowe daje następny powód odbudowania kościoła w Podkamieniu. Baltazar Cetner, który za rycerskie sprawy, na wstawienie się Jana Zamojskiego, hetmana w. kor., chociaż Szlązak, indygenat polski otrzymał, z Kurzańskiej, siostrzenicy St. Zółkiewskiego hetmana, miał syna Aleksandra, dzielnego rycerza, który pod Cecorą dostał się do niewoli tureckiej.Młoda jego żona, Anna z Zamojskich, blizka krewna Tomasza Zamojskiego, kanclerza i hetmana w. k., nie mogąc długo powziąć żadnej wiadomości o mężu czy żyje i gdzie się znajduje, a rospaczając po jego stracie, postanowiła odbyć pieszo podróż do cudownego miejsca w Podkamieniu. Jakoż gdy po gorących modłach wracała do domu, spotkała pielgrzyma wędrującego z ziemi świętej, który jej powiedział, że przechodząc pod wieżą Jenikały, usłyszał głos:
- Starcze, jeżeli idziesz do Polski, powiedz moim krewnym, że ja tu żyję i jęczę w niewoli.
Jestem Aleksander Cetner, chorąży podolski.
Można sobie wyobrazić, jaką radością wiadomość ta przejęła serce żony: zebrała coprędzej znaczne summy i posiała je na wykup więźnia, a gdy wrócił zdrów, ślubowała uroczyście odbudować kościół i klasztor w Podkamieniu. Pomimo jednak obronnych murów i utrzymywanej straży, ilekroć tatarskie zagony groziły Rusi, obraz cudowny z Podkamicnia odwożono do Brodów, i do¬piero gdy ustały wszelkie z tej strony obawy, Antoni Cetner, starosta korytnicki, wspólnie z Michalem Potockim, wojewodą wołyńskim, umyślili obraz łaskami słynący ukoronować i zamiar swój w dniu 15 sierpnia 1727 r. przyprowadzili do skutku.Naoczny świadek tej uroczystości, Franciszek Pułaski, w dziełku swojem „Krótka anotacya sejmów” pisze: "Trzeciego dnia, nad samym kościołem, apparuit na niebie korona czerwona w obłokach, podobna właśnie tej, jaka jest na obrazie cudownym, i trwała blizko godzinę. Na co wszystek lud zgromadzony na odpust i wojsko pół mili obozem stojące patrzyło." Obszerniejszy opis tej koronacyi, dajemy tu podług broszury drukowanej we Lwowie roku 1728.
"Na prośby Augusta II, senatu polskiego i ojców św. Dominika prowincyi ruskiej, konferował papież Benedykt XIII korony cudownemu obrazowi Najśw. Panny w Podkamieniu. Odebrał je na Watykanie od kongregacyi rzymskiej jw. Antoni Cetner, starosta korytnicki, a gdy się zbliżał dzień obrzędu, na 15 sierpnia 1727 r. naznaczony, ruszył z dalekich ziem i z pobliższych części kraju lud niezliczony; zaproszeni listami senatorowie, książęta, dygnitarze, urzędnicy i inni udzielni panowie, z wielkiemi dworami zjeżdżać się poczęli. Było całe miasteczko napełnione, cała góra Różańcowa pospólstwem okryta i pola zastąpione. Pod wioską Nakwaszą stanęły obozem cztery chorągwie husarskie, ośm pancernych, regiment dragonii, regiment infanterii chorągiew węgierskiej piechoty, chorągiew grenadyerów j. o. księcia Wiszniowieckiego, kanclerza litewskiego, i 56 armat, oprócz klasztornych. Nadeszły potem z wielką apparencyą kompanie ze stołecznego miasta Lwowa, z Kamieńca podolskiego, Lachowic, Konstantynowa, Zbaraża, Dubna, Tarnopola i innych, wota Najśw. Pannie ofiarując. Były witane od zakonników perorami, od wojska huczną dział rezonancyą, od kapeli melodyą. W wigilią koronacyi, zwyczajem polskiej swady, witał j. w. Cetner j. w. koronatora Boguslawa Rupniewskiego, biskupa łuckiego, któren odebrawszy od niego korony, odprawił wjazd solenny na górę takim porządkiem : najpierwej szły karety poszóstne wzdłuż wojska od wsi Nakwaszy aż do bram tryumfalnych, przez pół mili rozłożonego. Jechało niemało senatorów, panów świeckich i prałatów duchownych. Osobliwie jegomość ksiądz Wyhowski, biskup greckiego wyznania łucki, jegomość ksiądz Ożga, biskup kijowski, jegomość ksiądz Stanisław Hozyusz, biskup kamieniecki. Za nimi j. w koronator, w assystencyi chorągwi rycerstwa polskiego, różnych kompanij i bractw różnych, a j. w. fundator, na koniu drogo przybranym, z dworem swoim. Wyszedłszy naprzeciwko, zakonnicy wprowadzili j. w. koronatora, przy burzącem z dział uderzeniu, przy muzyce, pod kolumnę niemałym sumptem j. w. Stanisława Leduchowskiego, wojewody wołyńskiego, wystawioną, gdzie korony na pięknie adornowanym tronie lokowano. Przywitany tam należytą perorą i odpowiedziawszy poważnym stylem prosekwował swój ingres do bazyliki, okrzykiem trąb, rezonancyą organu i słodkim śpiewem pozdrowiony. Złożywszy koronę między drogie depozyta, j. w. koronator, poprzedzony infułami, kanonikami i 40 klerykami, zapalone pochodnie niosącymi, na tronie pasterskim nieszpory prosekwował. Po nieszporach 378 zakonników św. Dominika śpiewało litanie. W nocy illuminacye, ognie tryumfalne na wieży kościelnej, na basztach, na bramach tryumfalnych, na gankach i oknach Fajerwerki, race, szmermele, bomby, młynki, ogniste fontanny.
Ledwie dnieć poczęło, zabrzmiało po lasach, namiotach, po polach i domach częste strzelanie i nabożnych piosnek śpiewanie. Spowiednicy po konfessyonałach, inni kapłani w bazylice i w kaplicy, gdzie na kamieniu są stopki Najśw. Panny, sakramenta administrowali. O godzinie 8 zakon, perorą ks. przeora Zółkiewskiego, upraszał o wydanie koron, poczem j. w. koronator kazał powoli odczytać dekret świętej rzymskiej kongregacji i oddał korony w ręce przewielebnych przeorów lwowskiego i kamienieckiego. Przy podziękowaniu dawano burzące ognie, przy głośnej kapeli. Potem j. w. koronator, wprowadzony do bazyliki, po serdecznej kontemplacyi, skłoniwszy głęboko skronie swoje, koronami od jww. biskupów sobie podanemi, pierwej skronie cudownego obrazu Najśw. Panny, a potem skronie Jezusa, własną ręką uwieńczył i klęcząc, woniejącem kadzidłem oddał trybut.
Patrzącemu ludowi wielka radość łzy z oczów wyciskała. Jedni serdecznie wzdychali, drudzy w zadumieniu i świętej kontemplacyi zostawali.
Nasłuchać się było, jako podczas tych ceremonij od hucznych wystrzałów cały kościół i okna drżały, jako się muzyka ze ze swemi melodyami popisywała, jako ludzie hucznym głosem wiwaty intonowali. Hojną ręką rozdawano medale srebrne i złote, z abrysem cudownego obrazu. Podczas summy miane było panegiryczne kazanie, z niemałym plauzem i ludzi zbudowaniem. Po kazaniu solenna po cmentarzu processya, po której j. w. koronator dał ludowi swoje pasterskie błogosławieństwo. Wyszedłszy z kościoła, zacni goście zasiedli do stołu, w refektarzu i w zamku j. w. fundatora hojnie zastawionego. Nieszpory solennizował j. w. koronator, z taką samą apparencyą i assystencyą. Przez całotygodniową oktawę, przy takimże applauzie i assystencyi, odprawiało się nabożeństwo, odprawiały się teologiczne dysputy. Jeden dzień nie folgował drugiemu w apparencyi światła, fajerwerków, ognia z armat i ręcznej strzelby. Ostatniego dnia przybyły z bogatą apparencyą kompanie z Żółkwi, Wiszniowca, Krzemieńca, Brodów i innych. Po zakonkludowanych ostatnich nieszporach, po processyi, j. w. koronator zaczął hymn: Te Deum laudamus, po którym dał ludowi swoje pasterskie błogosławieństwo, i cały akt zakończył. Podczas tej uroczystości rozdano między pobożnych 108,880 kommunikantów. Na wystrzały wyszło prochu 500 kamieni."
Dotąd Podkamień słynie szeroko łaskami , które na lud wierny w tem miejscu spływają, a woda w onej świętej stopie na skale nigdy nieprzebrana, choć wszyscy ją czerpią, a nikt nic wić zkąd przybywa.
Podkamień leżał dawniej w województwie wołyńskiem, w powiecie krzemienieckim, teraz w Galicyi, w cyrkule złoczowskim. Miasteczko nieźle zabudowane i dość ludne, utrzymuje się głównie z odpustów, które corocznie po kilkanaście tysięcy ludzi zgromadzają.
Anl. Vien.
Źródło: http://bcul.lib.uni.lodz.pl/dlibra/publication?id=1554&tab=3
Poleć ten artykuł | |
Podziel się z innymi: | |
URL: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Facebook - Lubię To: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Oceny
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Świetne! | 100% | [1 głos] | |
Bardzo dobre | 0% | [0 głosów] | |
Dobre | 0% | [0 głosów] | |
Średnie | 0% | [0 głosów] | |
Słabe | 0% | [0 głosów] |