Logowanie
Nawigacja
Aktualnie online
Ostatnio Widziani
| ||
| ||
| ||
| ||
|
Statystyki
Artykułów: 379
Newsów: 253
Komentarzy: 1437
Postów na forum: 898
Użytkowników: 615
Shoutbox
..?page_id=9
pl będę zamieszczał genealogie rodów z Podkamienia, (dostęp dla grupy "Genealogia". Aby przynależeć należy wyrazić taka chęć
Ankieta
Pamiętaj - Ty też możesz pomóc!!
Wypełnij i wyślij ankietę dot. pomordowanych.
ANKIETA
Stowarzyszenie
A czy Ty zapisałeś/-aś się już do Stowarzyszenia Kresowego Podkamień?
DEKLARACJA
Ankieta
Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Rozpoczęto: 05/07/2021 13:23
Archiwum ankiet
Identyfikacja
Genealogia
Księgi metrykalne
I Kataster
II Kataster
Ostatnie komentarze
Pochowana został...
(*) R. I. P.
Pani Bronisława ...
Poprawiłem błę...
Poprawna nazwa to...
Artykuły
Czyli w 2027 roku...
Po ponad 10 latac...
Faktycznie - popr...
07.06.1921 Telega...
07.06.1921 Telega...
Galeria
Wspomniane materi...
Dzień dobry. Dz...
Dzień dobry. To...
Syn Władysława ...
Siódmy od prawej...
Galeria2
Dziękuję. Zdję...
Dziękuję. Zdję...
To jest zdjęcie ...
To jest zdjęcie ...
To jest Stanisła...
Dodatkowe strony
[url]https://yout...
Teresa Liptak z d...
TRZEBA KRZYCZEC,N...
Nacjonalistyczne ...
President Coolidg...
Top komentatorzy
krystian | 404 |
harry | 321 |
swietojanski | 125 |
Ostatnie zdjęcia
Genowefa Pawluk (z. ...
Genowefa Pawluk (z d...
Jan Pawluk z żoną
Michał Świętojań...
Górnicka (z d. Świ...
Władysław Święto...
Iłowski Ryszard
Baczewicz Stanisław
Newsletter
Warto tam zajrzeć
Nawigacja
Kresowa Księga Sprawiedliwych 1939-1945
POWIAT BRODZKI
Boratyn, gmina Suchowola – wieś ze znaczną przewagą ludności ukraińskiej nad polską, licząca ok. 2000 mieszkańców.
Ukraińcy w tej wsi, m.in. Semko Hromlak, udzielali schronienia Polakom, a także ostrzegali poszczególne osoby o grożącym im niebezpieczeństwie.
Źródło: E. Gross, Zbrodnie..., s. 170.
Czernica, gmina Podkamień – wieś ze znaczną przewagą ludności ukraińskiej nad polską, licząca ok. 2500 mieszkańców.
Jak podaje mieszkaniec przysiołka Chudzińskie, Jan Henryk Wróblewski, na wieść o mordach dokonywanych na Polakach on i jego rodzina ukrywali się nocami w zagrodzie znajomego Ukraińca: „W dzień przebywaliśmy w domu, natomiast na noc, przez las „sośninę”, chodziliśmy nocować do stodoły u znajomego Ukraińca Safata na przysiołku Bakaje. Rano wracaliśmy do domu. Trwało to kilka miesięcy”. Ten sam Ukrainiec udzielił im schronienia po napadzie banderowcow na ich dom 2 lutego 1944 r.
W lutym 1944 r. w przysiołku Bakaje dwaj inni Ukraińcy, Jan Kwasiuk (szewc) oraz Iwan Łomikowski, zostali zamordowani za udzielanie pomocy Polakom.
Ukraińcy z okolic Czernicy i Huciska Brodzkiego, m.in. Oksana Hawryluk, starali się zdobywać informacje o podejmowanych przez UPA planach akcji antypolskich i przekazywali je zaprzyjaźnionym Polakom.
25 grudnia 1944 r. wskutek napadu banderowców zginęło ponad 20 osób, m.in. Antoni Werner. Jego syn Ryszard, relacjonuje Edward Gross, przebywał w tym czasie u sąsiada, Ukraińca Prokaziuka. Usłyszał strzały i postanowił pobiec do domu, jednak ukraińscy gospodarze kazali mu pozostać i się ukryć. Do mieszkania wpadli trzej napastnicy, zażądali konia z wozem i odjechali na rabunek. „Mniej więcej za pół godziny po odejściu banderowców do chałupy Prokaziuka przyszła córka Jana Wernera, Antonina Niedźwiedzka. – Wiem, że to dla was niebezpieczne – powiedziała na wstępie – ale tato jest ranny i przyszłam was prosić, żebyście zawieźli tatę do Podkamienia do lekarza. […] Ukrainiec jechał do Podkamienia z duszą na ramieniu, bo zdawał sobie sprawę, co go czeka, gdyby banderowcy się dowiedzieli, że wiezie rannego Polaka do lekarza, ale nie odmówił. […] Tę noc Ryszard spędził jeszcze u Ukraińca Prokaziuka i rano za namową matki poszedł do Podkamienia do klasztoru. Jego matka i siostra zostały natomiast w Czernicy. Nie spały jednak we własnym domu, tylko ukrywały się u ukraińskich znajomych w Ponikwie”.
Źródło: Relacja Jana Henryka Wróblewskiego, [w:] H. Komański, S. Siekierka, Ludobójstwo..., s. 609-611; H. Komański, S. Siekierka, Ludobójstwo..., s. 62; E. Gross, Zbrodnie..., s. 169.
Hucisko Brodzkie, gmina Jasionów – wieś z dużą przewagą ludności polskiej nad
ukraińską, licząca ok. 900 mieszkańców.
13 lutego 1944 r. w wyniku napadu banderowców zginęło ok. 50 Polaków. Według relacji Tadeusza Sokołowskiego, spisanej przez Edwarda Grossa, jego rodzinę ostrzegł w ostatnim momencie Ukrainiec z sąsiedniej wsi. „Po jakimś czasie wpadł do naszego domu Martyniuk z Litowiskiego Huciska. – Rózia, bierz dzieci i uciekaj, bo tu zaraz będzie gorąco! – krzyknął i wyskoczył na podwórze. […] Nie wiadomo, czy miał zamiar wracać szybko do domu, czy chciał ostrzec jeszcze inne polskie rodziny, z którymi był zaprzyjaźniony. Banderowcy, którzy byli już bardzo blisko, zapewne myśleli, że to jakiś Polak chce przed nimi uciec. Wzięli Martyniuka na cel i uczciwy Ukrainiec po chwili już nie żył”.
Latem 1944 r. do zniszczonej wsi, nie bacząc na zagrożenie ze strony UPA, powróciło kilka polskich rodzin, m.in. Anna Bojarska z dziećmi. Wysłała swego syna Tadeusza do znajomej Ukrainki, siostry jego chrzestnej. „Ukrainka potraktowała Tadka na równi z dziećmi swojej siostry. […] dała im ciepłego jedzenia, co dla wygłodzonego Tadka było czymś nadzwyczajnym, i zamierzała położyć je spać”. Do mieszkania wpadli upowcy poszukując Polaków. „To są dzieci mojej siostry, czego od nich chcecie? – powiedziała gospodyni otrząsnąwszy się ze strachu”. Napastnicy kazali mówić dzieciom pacierz. Chłopiec i dziewczynka, wychowani w rodzinie polsko-ukraińskiej zdali egzamin bez problemu, natomiast Tadeusz umiał się tylko przeżegnać. Kobieta pospieszyła mu na ratunek. „Odczepcie się od dziecka! Nie widzicie, jak go przestraszyliście? Słowa nie może wypowiedzieć”. Banderowcy dali mu spokój i wyszli.
Źródło: E. Gross, Zbrodnie..., s. 241, 428–429.
Huta Pieniacka, gmina Pieniaki – wieś ze znaczną przewagą ludności polskiej nad ukraińską, licząca ok. 800 mieszkańców.
We wsi działała polska samoobrona. W 1944 r. liczba ludności, wraz z uciekinierami z sąsiednich miejscowości zagrożonych terrorem UPA, wzrosła do 1500 osób. 28 lutego 1944 r. ukraińscy żołnierze dowodzonej przez Niemców dywizji SS „Galizien” dokonali pacyfikacji wsi, zabijając, według różnych szacunków, od 600 do 1000 Polaków.
Z rodziny Czesława Jarosza, której historię relacjonuje w swojej książce Edward Gross, uratował się on sam i jego córka Maria. „Zaraz po pochowaniu żony, córki, matki i innych krewnych zawiózł ranną Marysię do Huciska Pieniackiego i zostawił u Białkowskich – powinowatych Ukraińców. Obiecał im, że kiedy tylko znajdzie bezpieczne miejsce, to zaraz dziecko zabierze. Niestety, bezpiecznego miejsca nie znalazł. Sam ukrywał się w różnych jarach i bagnach. Tymczasem Białkowscy doszli do wniosku, że ukrywanie Marysi w ich domu może zakończyć się tragicznie zarówno dla niej, jak i dla nich. Białkowski posadził więc Marysię na wóz, narzucił na nią dużą ilość chrustu i tak odwiózł do ojca. Od tego czasu Marysia chowała się z ojcem w najbardziej niedostępnych miejscach”. Jarosz umieścił córkę na przechowanie u samotnej Ukrainki w Poczajowie Starym (pow. krzemieniecki). Ta jednak zastrzegła, że w jej domu czasem zbierają się banderowcy. „Jeśli dowiedzą się, kim jesteście, to was wymordują”. Dla bezpieczeństwa nakazała, by dziewczynka mówiła tylko po ukraińsku. „Może wszystko byłoby dobrze – pisze dalej Gross – gdyby Marysia wkrótce nie zapomniała o przestrogach ojca i dobrej kobiety. Któregoś wieczoru, podczas obecności banderowców, Marysia kładąc się spać uklękła przed łóżkiem i głośno zaczęła: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie…” […] Jeden z nich przywołał do siebie gospodynię i władczym tonem rozkazał: – Jutro już ma jej tu nie być!”
Na samym początku pacyfikacji Huty Stanisław Sulimir Żuk, który był wówczas dzieckiem, został ukryty i wywieziony w bezpieczne miejsce przez Ukraińców.
Według informacji podanej przez Edwarda Prusa, proboszcz greckokatolicki w Choroście Starym, Iwan Doruk, na kazaniu wygłoszonym po zagładzie Huty wezwał wiernych do opamiętania, za co został zamordowany.
Źródło: E. Gross, Zbrodnie..., s. 313–314; S.S. Żuk, Zagłada Huty Pieniackiej (fragmenty relacji naocznego świadka), „Głos Kresowian” 2004, nr 15, s. 40; E. Prus, Requiem nad zamordowanym polskim siołem, „Nowy Przegląd Wszechpolski” 2001, nr 3–4. Zob. też: W. Bąkowski, Zagłada Huty Pieniackiej, Krakow 2001.
Litowisko, gmina Podkamień – wieś ze znaczną przewagą ludności ukraińskiej nad polską, licząca ok. 1000 mieszkańców.
W latach 1944-45 banderowcy mordowali Ukraińców z rodzin mieszanych, którzy odmawiali zabijania członków swoich rodzin. „W Hucisku Litowiskim [polski przysiołek Litowiska] rozgrywały się dantejskie sceny – relacjonuje Zdzisław Iłowski. – Mordowano nie tylko Polaków, ale także Ukraińców, którzy w jakikolwiek sposób sprzyjali Polakom, np. Ukraińca Horobiowskiego, mieszkającego w środku naszej wsi, zamordowano za to, że nie chciał zabić swojej żony, która była Polką. Czajkę zamordowano wrzucając do studni, ponieważ przyzwoicie traktował Polaków”.
Inny Horobiowski z Litowisk, a także czteroosobowa ukraińska rodzina Pańczyszynów oraz Apolonia Żarkowska z rodziny mieszanej zostali zamordowani za odmowę wstąpienia lub wysłania synów do UPA. W sumie z rąk upowców śmierć poniosło ponad 30 Ukraińców.
Źródło: H. Komański, S. Siekierka, Ludobójstwo..., s. 74–75; Relacja Zdzisława Iłowskiego, ibidem, s. 577; C. Blicharski, „Petruniu ne ubywaj mene!”..., s. 65
Maleniska, gmina Podkamień – mała wieś ze znaczną przewagą ludności polskiej nad ukraińską, licząca ok. 170 mieszkańców.
W 1944 r. z rąk banderowców i żołnierzy dywizji SS „Galizien” zginęło kilkudziesięciu Polaków. Ofiar byłoby prawdopodobnie więcej, gdyby nie działalność samoobrony kierowanej przez Stanisława Szerlowskiego i pomoc ze strony niektórych Ukraińców. „Obronę wsi ułatwiał ponadto fakt – piszą członkowie samoobrony w Maleniskach – że miał wśród Ukraińców zaufanego człowieka, który dużo wiedział lub był w stanie się dowiedzieć, ponieważ u swoich pobratymców cieszył się dużym zaufaniem. Dzięki temu „Hajdamace”, jak go Szerlowski nazywał, Samoobrona wiedziała, jakie banderowcy mają plany, kogo postanowili zamordować. Szerlowski, jako członek straży leśnej, często chodził po lasach i wsiach. Dzięki temu miał możliwość ostrzegania Polaków, na których UPA wydała wyrok śmierci. Zrozumiałe, że Hajdamaka nie zawsze zdobywał wiadomości na czas”.
Źródło: Relacja Stanisława Grossa, Czesława Iłowskiego, Heleny Skwarek z d. Gross, Stanisława Szerlowskiego i Janiny Ziombry z d. Gross, [w:] H. Komański, S. Siekierka, Ludobójstwo..., s. 567–568.
Palikrowy, gmina Podkamień – wieś licząca ponad 1500 mieszkańców, z których 70 proc. stanowiła ludność polska.
12 marca 1944 miała miejsce akcja banderowców wspartych przez pododdział żołnierzy
ukraińskich z dywizji SS „Galizien”. Zgromadzono mieszkańców wsi, dokonano selekcji, oddzielając Ukraińców od Polaków, po czym Polaków zgładzono. Według oficjalnych danych, zginęło wówczas 365 osób.
Świadek wydarzeń Stanisława Piotrowska, która przeżyła egzekucję, stwierdza, że współżycie między mieszkańcami wsi obu narodowości układało się poprawnie. „Tę wzajemną symbiozę i tolerancję w pełni potwierdziły tragiczne wydarzenia, jakie miały miejsce 12 marca 1944 r. w Podkamieniu. Zdecydowana większość Ukraińców z naszej wsi deklarowała, że nie chce mieć nic wspólnego z mordami banderowców, i wielu z nich potępiało zbrodnicze czyny nacjonalistów”. Autorka stwierdza, że do udziału w akcji antypolskiej nie udało się zmobilizować miejscowych Ukraińców nawet nastawionemu szowinistycznie duchownemu prawosławnemu – podczas nabożeństw odprawianych w cerkwi w Palikrowach. „Jego nawoływania do udziału swych ziomków w mordowaniu Polaków w zawoalowanej formie ewangelicznej „oczyszczenia pszenicy z kąkolu” nie przyniosły efektu. Miejscowi Ukraińcy nie wzięli w tym udziału. Co nie oznacza wcale, że i w naszej wsi nie było gotowych do mordowania Polaków. Stanowili oni jednak znaczną mniejszość i pod presją większości nie mogli tego uczynić. […] Podczas segregacji kilku Polakom udało się dołączyć do ukraińskiej grupy. Miejscowi ich nie wydali, dzięki czemu udało się im ocalić życie. Trzeba przyznać, że dzięki sprzecznym informacjom niektórych miejscowych Ukraińców ocalało jeszcze kilku Polaków. […] Około godziny 22 spod zwałów trupów wydostało się jeszcze około 20 osób, w większości rannych, lżej lub ciężej. Wśród nich byłam ja. Zostałam rozpoznana przez moich trzech ukraińskich kolegów, którzy udzielili mi schronienia i dzięki temu ocalałam. […] W akcji tej wzięła udział tylko nieliczna grupa Ukraińców – mieszkańców wsi. Ocaleni Polacy z tego pogromu zawdzięczają życie swym sąsiadom Ukraińcom”.
„Potem się dowiedziałem – pisze Franciszek Niedźwiecki, który również przeżył egzekucję – że podczas selekcji Mieczysław Dańczak uratował swoje życie dzięki Ukraińcowi Piątkowskiemu, który w ostatniej chwili podał mu swój dokument i uznano go za Ukraińca”.
Do Palikrów przybył 13 marca 1944 r. Zbigniew Szlosek, uciekinier z Podkamienia, w którym trwał atak banderowców: „znalazłem schronienie u znajomego Ukraińca. W Palikrowach, dzięki opatrzności Bożej, doczekałem przyjścia wojsk sowieckich”.
Źródło: S. Piotrowska, Byłam świadkiem, „Na rubieży” 1995, nr 12, s. 23–24; F. Niedźwiecki, Byłem świadkiem, „Na rubieży” 2001, nr 54, s. 34; Z. Szlosek, Byłem świadkiem, „Na rubieży” 2002, nr 60, s. 55.
Pieniaki, gmina Pieniaki – wieś ze znaczną przewagą ludności ukraińskiej nad polską, licząca ok. 1500 mieszkańców
Dwójka dzieci ocalałych z pogromu w Hucie Pieniackiej (28 lutego 1944 r.) – Stanisława Brzozek i Florian Brzozek – podczas powrotu do rodzinnej wsi Pieniaki została zaatakowana przez grupę wyrostków ukraińskich. Interweniował sąsiad i przyjaciel ich ojca, Ukrainiec, który zabrał dzieci i oddał na miejscowy posterunek policji ukraińskiej, skąd trafiły do rodziców.
Źródło: H. Komański, S. Siekierka, Ludobójstwo..., s. 84.
Podkamień, gmina Podkamień – miasteczko liczące ok. 4000 mieszkańców – Polaków, Ukraińców oraz (do 1942 r.) Żydów.
Na terenie miasteczka i miejscowego klasztoru dominikanów chroniło się wielu uciekinierów z okolicznych wiosek oraz liczna grupa ocalałych z rzezi na Wołyniu. W marcu 1944 r. wskutek trwających pięć dni akcji nacjonalistów z OUN i UPA oraz żołnierzy dywizji SS „Galizien” zostało zamordowanych ok. 600 Polaków. Niektórzy Ukraińcy ostrzegali przed atakami.
„Obok przed domem naszej sąsiadki Anny Bełej – wspomina Stanisław Baczewicz – stał Stefan Batoryna, brat Bełejowej. Gdy nas zobaczył, krzyknął na cały głos: Baczewicz, utikajte, zara prijdut rizaty!”. Wkrótce potem ostrzegł matkę Baczewicza, która ukrywała się u sąsiadów na strychu, że nie jest tam bezpieczna i musi uciekać do lasu.
12-letniemu Kazimierzowi Szeremecie, któremu banderowiec zastrzelił matkę, a jego samego postrzelił, Ukrainiec Batoryna opatrzył rany i przenocował u siebie. „Pewnego dnia – wspomina Maria Piaseczna-Broszczakow – przyszła do nas sąsiadka Ukrainka Bąkowa i prosiła, abyśmy niezwłocznie wyjeżdżali, bo ona nam w niczym nie pomoże. 3 marca 1944 r. wraz z mamą i bratem opuściliśmy Podkamień, a 4 marca byliśmy już u brata [we Lwowie]. Ojciec nie chciał wyjechać, mimo naszych usilnych próśb. Nazajutrz przyszedł do niego Ukrainiec, niejaki Grzegorz Szawardnicki, i powiadomił go, żeby rano z Niemcami zabrał się do Brodów. Tak też uczynił. Gdy 12 marca 1944 r. przyszli do naszego domu banderowcy, dom był pusty”.
Anna Jasińska-Borowska wspomina dzień 11 marca 1944 r., poprzedzający tragedię w Podkamieniu. „Do wieczora żadne wiadomości do nas nie dotarły, dopiero późnym wieczorem przyszedł nasz sąsiad Ukrainiec, który miał żonę Polkę, niejaki Paweł Salecki i powiedział, byśmy źle o nim nie myśleli, że nie ukrywa tego, że należy do tej ukraińskiej organizacji, bo innego wyjścia nie miał. Nikogo nie ma na sumieniu, w żadnych akcjach udziału nie brał, tylko służył swoim podwodem, bo miał konie i wóz. Przyszedł nas ostrzec i radził, by młodzi chociażby na kilka dni wyjechali do Brodów, bo teraz jest taka sytuacja, że będą w dzień i w nocy mordować Polaków. Niemcy im to umożliwili. Obiecał, że zaopiekuje się rodzicami i zrobi wszystko, abyśmy kiedyś powiedzieli, że był dobrym sąsiadem”.
Autorka relacji opisuje też przypadek swojej siostry, Anieli Iłowskiej, i jej rodziny. Wieczorem do ich mieszkania weszło dwóch banderowców. „Ośmioletnia dziewczynka widząc ich rzuciła się jednemu do nóg i z płaczem woła: „Proszę pana, niech pan nie zabija mamusi. Nasz tatuś jest w niewoli [niemieckiej] i jesteśmy trzy siostrzyczki „. I to dziecko skruszyło serce banderowca. Podniósł ją i powiedział do siostry, żeby się nie bała, nie zrobi jej krzywdy, bo zostawił też w domu małe dzieci, i zapewnił ją, że nikt do niej więcej nie przyjdzie”.
Mieczysława Woskresińska wspomina, jak wraz z matką i kilkoma innymi osobami ukrywającymi się w klasztorze, wyskoczyła z wysokiego piętra, od nie pilnowanej strony. Następnie przez dwa dni obie były przechowywane na strychu przez znajomych Ukraińców.
Źródło: S. Baczewicz, Byłem świadkiem, „Na rubieży” 2002, nr 60, s. 49–50; K. Szeremeta, Byłem świadkiem, ibidem, s. 54; M. Piaseczna-Broszczakow, Byłam świadkiem, ibidem, s. 53–54; A. Jasińska-Borowska, Byłam świadkiem, ibidem, s. 52; AW II/2215/p, Mieczysława Woskresińska, Wspomnienia, k. 3–4. O wypadkach w Podkamieniu zob też: C. Świętojański, A. Wiśniewski, Możemy wszystko przebaczyć...,; Z. Iłowski, S. Iłowski, Podkamień. Apokaliptyczne wzgórze, cz. 1, Opole 1994, cz. 2, Opole 1996; pisana na gorąco relacja ks. Jozefa Burdy, „Nasza Przeszłość” t. 93 (2000), s. 289–340.
Suchowola, gmina Suchowola – wieś licząca ponad 1500 mieszkańców, głownie Ukraińców.
17 stycznia 1944 r. miał miejsce atak banderowców na zagrody polskie, w wyniku którego zginęło blisko 50 osób. Franciszek Moliński z przysiołka Zalesie wspomina: „Ci wszyscy Polacy i z rodzin mieszanych, którzy ukryli się u sąsiadów Ukraińców, ocaleli, bo tam ich banderowcy nie szukali”. W zagrodzie Ukraińców znalazła schronienie podczas napadu siostra Molińskiego, Janka, oraz jej koleżanka, 12-letnia Dziunka Bajewicz. Po śmierci rodziców, których zamordowali banderowcy, Bajewicz była przechowywana przez sąsiadów Ukraińców.
Edward Gross przywołuje bardzo przychylnie ustosunkowanego do Polaków, Iwana Hrycyna. „Niejednego ostrzegł przed zamiarami banderowców, a tym samym uratował życie”.
Źródło: F. Moliński, Byłem świadkiem, „Na rubieży” 2001, nr 53, s. 35; E. Gross, Zbrodnie..., s. 361.
Wołochy, gmina Jasionów – wieś ze znaczną przewagą ludności ukraińskiej nad polską, licząca ok. 1000 mieszkańców.
24 grudnia 1943 r. bojówka banderowska napadła na dom rodziny Żeglińskich i zamordowała mężczyzn, wśród nich Ukraińca Włodzimierza (Dymitra) Benedyka, zięcia gospodarza. Benedyk nie wydał teścia, ani jego kuzyna. Przed śmiercią był torturowany za to – jak powszechnie mówiono – że nie chciał zamordować swego teścia i żony
Źródło: E. Gross, Zbrodnie..., s. 186–187.
Żarków, gmina Jasionów – mała wieś z przewagą ludności ukraińskiej, mieszkało tu 6 rodzin polskich.
1 stycznia 1944 banderowcy przebrani w mundury policji ukraińskiej zamordowali we wsi 17 Polaków. O tym dniu pisze Władysław Muzyka: „Wracając z kościoła, wstąpiłem do mieszkającego na skraju naszej wsi mego przyjaciela Ukraińca o nazwisku Ksej. [...] W trakcie rozmowy zapytałem go, jak poznać tych, którzy są banderowcami, po czym ich odróżnić od tych, którzy nie są banderowcami. Stach Ksej odpowiedział, że kiedy przyjdzie do mnie policja, to muszę wiedzieć, że to oni”. Jeszcze tego samego dnia nastąpił atak, z którego Muzyka ocalał m.in. dzięki tej wiedzy. Po tym wydarzeniu wraz z całą rodziną chodził na nocleg do znajomego Ukraińca.
Źródło: Relacja Władysława Muzyki, [w:] H. Komański, S. Siekierka, Ludobojstwo..., s. 589.
Całość do przeczytania pod tym linkiem
Poleć ten artykuł | |
Podziel się z innymi: | |
URL: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Facebook - Lubię To: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Oceny
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Świetne! | 100% | [3 głosy] | |
Bardzo dobre | 0% | [0 głosów] | |
Dobre | 0% | [0 głosów] | |
Średnie | 0% | [0 głosów] | |
Słabe | 0% | [0 głosów] |