Logowanie
Nawigacja
Aktualnie online
Ostatnio Widziani
| ||
| ||
| ||
| ||
|
Statystyki
Artykułów: 379
Newsów: 254
Komentarzy: 1437
Postów na forum: 899
Użytkowników: 618
Shoutbox
..?page_id=9
pl będę zamieszczał genealogie rodów z Podkamienia, (dostęp dla grupy "Genealogia". Aby przynależeć należy wyrazić taka chęć
Ankieta
Pamiętaj - Ty też możesz pomóc!!
Wypełnij i wyślij ankietę dot. pomordowanych.
ANKIETA
Stowarzyszenie
A czy Ty zapisałeś/-aś się już do Stowarzyszenia Kresowego Podkamień?
DEKLARACJA
Ankieta
Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Rozpoczęto: 05/07/2021 13:23
Archiwum ankiet
Identyfikacja
Genealogia
Księgi metrykalne
I Kataster
II Kataster
Ostatnie komentarze
Pochowana został...
(*) R. I. P.
Pani Bronisława ...
Poprawiłem błę...
Poprawna nazwa to...
Artykuły
Czyli w 2027 roku...
Po ponad 10 latac...
Faktycznie - popr...
07.06.1921 Telega...
07.06.1921 Telega...
Galeria
Wspomniane materi...
Dzień dobry. Dz...
Dzień dobry. To...
Syn Władysława ...
Siódmy od prawej...
Galeria2
Dziękuję. Zdję...
Dziękuję. Zdję...
To jest zdjęcie ...
To jest zdjęcie ...
To jest Stanisła...
Dodatkowe strony
[url]https://yout...
Teresa Liptak z d...
TRZEBA KRZYCZEC,N...
Nacjonalistyczne ...
President Coolidg...
Top komentatorzy
krystian | 404 |
harry | 321 |
swietojanski | 125 |
Ostatnie zdjęcia
Genowefa Pawluk (z. ...
Genowefa Pawluk (z d...
Jan Pawluk z żoną
Michał Świętojań...
Górnicka (z d. Świ...
Władysław Święto...
Iłowski Ryszard
Baczewicz Stanisław
Newsletter
Warto tam zajrzeć
Nawigacja
Z pierwszych dni krwawej kampanii
Dnia 27 lipca 1914 zostałem przydzielony do ochrony granic Państwa, do granicznego oddziału c k. str. sk. w Popowcach koło Podkamienia obok Brodów. Z początkiem sierpnia 1914 połączył się nasz oddział z posterunkiem ck. żandarmeryi tamtejszej tudzież z przydzielonymí temu posterunkowi pospolitemu ruszeniu i wspólnie odpieraliśmy niemal codziennie wkraczajace do kraju konne patrole kozackie. Około połowy sierpnia przestała już funkcyonować poczta, zatem utraciłem możność porozumiewania się z żona i pięciorgiem dzieci - pozostawionych bez opieki w Brodach. Dnia 22-go sierpnia 1914 około godziny 7-ej rano nasza warta polowa stojąca na północ od Popowiec została zaatakowana silna patrolą kozaków. Z posterunku wybiegli co tchu ochotnicy do pomocy warcie i patrol ta odparto a nadchodzące patrole wstrzymano. Około godziny 9-ej rano ukazały sie na górze na północ od Popowiec (od granicy) liczne oddziały piechoty rosyjskiej, zdażajac w 3 rzędach tyralierskich na Popowce. Pod naciskiem tak silnej armii rosyjskiej usuwaliśmy się przez Podkamień, Hucisko Brodzkie gdzie około północy zatrzymaliśmy sie na 2 godzinny wypoczynek i następnego poranku przed wschodem słońca wyruszyliśmy w dalszy pochód drożyną lesistą ku Podhorcom. W lesie natrafiono na wąwóz przez który tren nasz przejechać nie mógł. Oddział podążył dalej lasem, zaś tren nasz składający się z kilku fur, zmuszony był objechać wąwóz drogą prowadzącą obok wsi Hołubicy. Jechałem za trenem pod Hołubicą, obok gęstego i oparkanionego sadu zatrzymaliśmy się nieco, a nasza patrol konna składająca się z 2 żandarmów i 2 pospolitaków ruszyła naprzód badać okolice. Zaledwie patrol kilkadziesiąt kroków od nas się oddaliła, ze sadu, pod którym staliśmy, posypał się grad kul na nasz tren, woźnice skręcili z drogi w pole, a my strzelali z fur do sadu. W przeciągu minuty 2 jeźdźców a to żandarm i pospolitak polegli, z woźniców raniony został 17-letni chłopak, z zaprzęgu którem jechałem, raniono konia, zeskoczyłem z tej fury chcąc dostać się na inną niestety jednak pod gradem kul żaden z woźniców nie zatrzymał się, zostałem więc na polu sam, dotarłem do pobliskiego lasu, którym zdążałem w kierunku Podhorzec za swoimi. Około godziny 3-ej popołudniu (niedziela 23 września 1914) dochodząc w pobliże Podhorzec, usłyszałem kilka salw karabinowych, w mniemaniu, że to nasi ostrzeliwują nieprzyjaciół, pełen dobrych nadziei przybyłem do Podhorzec. Napotkany tamże gospodarz O. Cz. opowiedział mi, że widział mały odział naszego wojska, przechodzący przed 2-ma godzinami przez Podhorce w kierunku Oleska i że Moskale w wielkiej liczbie od godziny prawie po krótkim ostrzeliwaniu wsi wkroczyli do tamtejszego zamku gospodarz ten, na me żądanie zobowiązał się przeprowadzić mnie znanemi mu ścieżkami polnemi po za wsią w kierunku Oleska. Przechodząc z gospodarzem przez jego gęsty sad śliwowy. na którego miedzy stał żywopłot, mimo woli oglądnąłem sie i zoczyłem wjeżdżającą do sadu patrol kozacką, skoczyłem do żywopłotu, szukając w niem odpowiedniego stanowiska, gospodarz przemówił by iść za nim, na co już mu nie odpowiedziałem, dając znak, by milczał.
Gospodarz oglądnąwszy się, zoczył dojeżdżających do niego kozaków z których jeden przemówił: "Ne boisa my Tebie niczawo ne zdiełajem, Ty wże nasz". (Nie bój się, my Tobie nie nie zrobimy. Ty już nasz), następnie zapytywał kozak do kogo gospodarz przed chwilą mówił i w którym kierunku odeszły nasze wojska, na co odpowiedział uczciwy gospodarz; że mówił do dziecka, obok niego w sadzie się znajdującego i że żadnych naszych wojsk nie widział, poczem kozacy odjechali dalej. Mnie ukrytego w żywopłocie zebrała chętka powalić tych kilku kozaków, stojących zaledwie kilka kroków ode mnie i już wziąwszy pierwszego na cel przyłożyłem palec do cyngla, gdy następną myśl jak błyskawica nasunęła się, że wobec jadących bliżej i dalej licznych mniejszych i większych patroli na nic się to nie przyda, a pożyteczniej będzie gdy dostanę się do swoich i ich o kroczącej sile nieprzyjacielskiej powiadomię.
Trzymając karabin ciągle przy "Auschlagu" w duchu poleciłem opiece Bożej żonę i dzieci i postanowiłem, że gdy mię przeoczą, nie strzelać - gdyby zaś mię spostrzegli nie dać się wziąć żywym, bronić się o ile możności, a tem samem doprowadzić do pasyi, by w krótkiej chwili na swych pikach mię roznieśli.
Przy przejeździe innej patroli z drugiej strony żywopłotu koń o 5 kroków obok jadącego kozaka zoczył mnie, mimo, że ponachylałem gałązki żywopłotu nad sobą trzymając takowe w zębach gdyż w rekach karabin trzymałem - koń skoczył w bok, kozak zaklął po swojemu "od Matki" nie zważając na rzadki i nie dający schronienia żywopłot, wytężony miał wzrok przed siebie na szczyt pagórka. Po przejeździe patroli konnych zauważyłem na szczycie góry od strony Jasionowa. Wyłaniającą się piechotę nieprzyjacielską, która gdy nadąży, mnieby już bezwarunkowo nie przeoczyła, przeto zrzuciłem z siebie mundur i w bieliźnie z żywopłotu wyszedłszy, udałem się do chaty gospodarza, gdzie wdziałem jego chłopskie ubranie. - Tak przebrany i przy pomocy mego gospodarza - dobrodzieja, rzeczy moje zapakowałem, poczem odprowadzony przez: gospodarza udałem się wsią pomiędzy przejeżdżające patrole kozackie na drogę prowadzącą do Oleska. Z góry podhoreckiej przedstawiał się nam straszny widok, wszędzie pożary, stojący na drodze ludzie stwierdzili, że się pali w Brodach - ulica Jurydyka (nie wiedząc, jak mnie tem ranią, bowiem przy tej ulicy mieszkając pozostała moja rodzina), dalej paliły się Gaje Starobrodzkie, Ditkowce, Szczurowice; Łopatyn i wiele innych wymienianych miejscowości.
Stroskany i znużony od dwu dni prawie nie w ustach nie miałem i potrzeby pożywienia się, wcale nie odczuwałem -- obojętny na grożący napad wroga zdążałem do Oleska, gdzie przybywszy zażądałem "podwody". Po dłuższem przemówieniu się z tamtejszym naczelnikiem gminy i przy pomocy napotkanego tam znajomego pensyonowanego nadstrażnika p. J. B otrzymałem podwodę, - którym odjechałem do swego oddziału, obozującego w Krasnem, gdzie w 3 dni później stoczyliśmy tak straszną i pamiętną bitwę z przeważajacemi siłami nieprzyiacielskiemi i skąd pod naciskiem wroga zdążyłem do Lwowa.
Dalszej mej tułaczki nieobfitującej w nadzwyczajne zdarzenia, nieopisuje, a tylko jestem w rozpaczy. gdyż do dziś dnia nie wiem, co się dzieje z moją żoną i dziećmi.
Bielsko.
Stanislaw Klamra.
Źródło: Ilustrowany Kuryer Codzienny, nr 41, 20 luty 1915.
Poleć ten artykuł | |
Podziel się z innymi: | |
URL: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Facebook - Lubię To: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Oceny
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.